poniedziałek, 30 grudnia 2013

013.

Czasami czuję, że jestem do niczego.
Czasami czuję, że wszystko robię źle. Czasami czuję, że jestem nic nie warta. Czasami czuję, że świat bez problemu mógłby beze mnie funkcjonować. Czasami czuję, że zatrzymałam się w smutnym miejscu. Czasami czuję, że oplatają mnie ogromne, ciężkie łańcuchy, które nie pozwalają mi się z tego miejsca wydostać. Czasami czuję, że nawet jeśliby mi się udało, to nic by to nie zmieniło.
Dlaczego? Bo to ja jestem tym smutnym miejscem.
Świat jest jednym, wielkim smutnym miejscem, ponieważ w każdym człowieku istnieje choć odrobina smutku i wszystko, czego chce, to się ujawnić, choćbyśmy walczyli z nią każdym nerwem.

~~~

Charlie zakręciła wodę, owinęła się ręcznikiem i postawiła stopy na zimnych płytkach. Podeszła do zaparowanego lustra. Przetarła je dłonią i westchnęła na widok swojego odbicia.
Chociaż woda zmyła ślady łez, to jej policzki nadal były napuchnięte i czerwone.
Ponownie zaczęła się nad wszystkim zastanawiać. Dlaczego tak postąpiła? Dlaczego kazała mu wyjść? Przecież wszystko mogło być w końcu dobrze. Ale oczywiście jej pokręcony, idiotyczny charakter nie mógł na to pozwolić, ponieważ ma swoje zasady, a jedną z nich jest dotrzymywanie obietnic, szczególnie tych złożonych sobie.
Pokręciła głową czując, że nowe łzy napływają jej do oczu. Naprawdę nie mogła uwierzyć w swoją głupotę. Nie miała pojęcia, dlaczego tak się zachowała.
Ponownie sama siebie raniła. Nie mogła obwiniać o to nikogo innego, bo to ona podjęła decyzję, że tak zrobi. Tylko ona była temu wszystkiemu winna.
- Ty wstrętna, głupia suko - powiedziała patrząc w oczy swojemu odbiciu. Zaśmiała się żałośnie. - Nienawidzę cię, wiesz? Nienawidzę! To wszystko przez ciebie! - krzyczała próbując powstrzymać łzy. - Zawsze wszystko niszczysz! Do niczego się nie nadajesz! Jesteś beznadziejna! Beznadziejna!
Nagle wybuchła płaczem. Złapała się za głowę i zgięła się w pół. Czuła się bezsilna. Pełen żalu szloch wydobywał się z jej ust. Wiedziała, że nie może cofnąć tego, co stało się wcześniej, chociaż bardzo chciała. Wszystko spieprzyła i nie było odwrotu.
Odetchnęła głęboko kilka razy i trochę się uspokoiła.
Kucnęła i otworzyła dolną szufladę. Wyciągnęła z niej narzędzie do wymierzenia sobie kary.
Wyprostowała się i ponownie spojrzała w lustro.
- To za bycie taką cholerną idiotką - powiedziała i przyłożyła żyletkę do lewego przedramienia. Centymetr nad nadgarstkiem. Żeby się ukarać, ale nie zabić się.

***

Natalie wykładała na talerz ostatnie tosty, gdy usłyszała wchodzącą do kuchni siostrę. Zerknęła na nią przez ramię i zobaczyła, jak kładzie torbę na wolne krzesło, po czym zajmuje miejsce obok.
- Po co ci ta torba?
- Dzisiaj poniedziałek - usłyszała w odpowiedzi cichy, przygaszony głos. - Zdążę jeszcze na drugą lekcję.
Nat odwróciła się i dokładnie się jej przyjrzała. Wyglądała po prostu żałośnie. Stary, cienki, rozciągnięty, szary sweter, który połączyła z dżinsowymi szortami, wisiał na niej, jak na wieszaku, a kosmyki, które wydostały się z luźnego kucyka plątały się w nieładzie wokół jej nadal opuchniętej twarzy, podczas gdy przeglądała coś w telefonie.
Nie emanowały z niej żadne pozytywne uczucia. Wyglądała  na wykończoną, zmęczoną życiem osobę.
- Dzisiaj nie idziesz - zdecydowała. - Robisz sobie wolne.
Char spojrzała na siostrę pustym wzrokiem.
- Jak mam ponownie normalnie funkcjonować siedzą zamknięta w domu?
- Nie pójdziesz tak do szkoły - Natalie pokręciła głową.
- Powinnaś się cieszyć, że chcę iść zdobywać wiedzę, a nie mi tego zabraniać - odparła Char, na co siostra prychnęła.
- W takim stanie na pewno łatwo będzie ci skupić się na zdobywaniu wiedzy.
- Nat, ja nie mogę tak po prostu bezczynnie siedzieć w domu i myśleć o tym wszystkim - powiedziała błagalnie.
- Wolisz chodzić po szkole i co chwilę natykać się na Marsh'a? - spytała Nat i to finalnie zamknęło siostrze usta.
Charlie wcześniej z trudem opowiedziała jej o wszystkim, co między nimi zaszło. Natalie początkowo wpadło do głowy, że jej siostra siedzi zapłakana pod drzwiami łazienki, bo dowiedziała się, że jest w niechcianej ciąży czy coś takiego, ale ta na szczęście szybko rozwiała jej obawy i zapewniła, że nie chodzi o nic związanego z seksem.
Dzisiaj Nat uświadomiła sobie, jak niestabilna jest jej siostra. Zobaczyła to i był to jeden z najgorszych widoków, jakie kiedykolwiek widziała. Przez głowę przemknął jej niedawny wieczór, gdy z Brandonem znaleźli ją leżącą na podłodze w łazience poranionym przedramieniem. Ale wtedy nic nie mówiła. Dzisiaj Natalie usłyszała od niej całą historię. Siedząc na podłodze na korytarzu Charlie opowiedziała jej o wszystkim. O każdej sytuacji, po której czuła się nic nie warta. I to właśnie było najgorsze. Patrzenie, jaki ból sprawia jej samo mówienie o tym.
- Po co ci ten sweter? - spytała nagle zaciekawiona. Na zewnątrz grzało słońce, nie widziała potrzeby takiego ubioru. 
Charlie spuściła wzrok.
- Jest wygodny - odpowiedziała cicho. - Nie można mi już swetra założyć?
- Dobra, spoko, nie czepiam się - powiedziała i wróciła do jedzenia.
Po chwili, gdy Char wyciągnęła rękę, aby wziąć z talerza tosta, coś przykuło jej uwagę. Szybko chwyciła dłoń siostry i odsunęła rękaw.
Tuż nad lewym nadgarstkiem zawinięty był bandaż. Został okręcony wokół ręki maksymalnie trzy razy, ale na wewnętrznej stronie znajdowała się pod nim dodatkowo gaza.
Natalie jęknęła bezsilnie i przeniosła wzrok z powrotem na twarz siostry, aby zobaczyć, jak ponownie powoli spływają po niej nowe łzy.
- Charlie... - westchnęła. Nie wiedziała, co ma teraz zrobić.
Wstała, podeszła do krzesła, na którym siedziała siostra i mocno przytuliła ją do swojego brzucha.
- Dlaczego to robisz? - spytała czując, jak w jej własnych oczach zaczynają zbierać się słone krople. - Dlaczego, Charlie?
W odpowiedzi usłyszała tylko niewyraźne łkanie. Poczuła, jak pojedyncza łza spływa po jej policzku. Szybko starła ją wierzchem dłoni, po czym odsunęła od siebie siostrę i kucnęła, aby popatrzeć jej w oczy.
- Obiecaj mi, że nigdy więcej tego nie zrobisz - powiedziała błagalnym tonem. Obserwowała, jak potężny szloch wstrząsnął ciałem Charlotte. - Char obiecaj mi to - rozkazała stanowczo.
- Nie.. Ja nie mogę - odpowiedziała brunetka kręcąc głową.
- Owszem, możesz. Charlie, ty nie chcesz tego sobie robić. Obiecaj, że z tym skończysz, proszę. - Nie dostała odpowiedzi.
Przez następną chwilę panowała między nimi cisza zagłuszana jedynie co chwilę pojedynczym szlochem bądź pociąganiem nosem.
- Charlie musisz mi to obiecać, bo będę zmuszona powiedzieć o wszystkim mamie - zagroziła Nat.
- Nie mów jej, proszę. - Charlotte nagle mocno ścisnęła dłonie siostry przestraszona tą wizją. - Błagam, nic jej nie mów. Nie chcę, żeby się niepotrzebnie martwiła.
- Niepotrzebnie? - spytała Natalie z niedowierzaniem. - Charlie, czy ty siebie słyszysz? Ty potrzebujesz pomocy! - krzyknęła oburzona ponownie zaprowadzając w pomieszczeniu ciszę.
Nagle w jej głowie pojawiła się pewna myśl.
- Mam pomysł - oznajmiła. - Ty mi obiecasz, że więcej tego nie zrobisz, a ja, żeby cię kontrolować, co jakiś czas, może co dwa dni, może codziennie, w każdym razie będę mogła to zrobić to w każdej chwili, będę oglądała twoje ręce i jakbyś złamała obietnicę, to od razu mówię o wszystkim mamie, okej? Dopóki nie złamiesz obietnicy, mama o niczym się nie dowie.
Charlie przez chwilę zdawała się rozważać tą propozycję w swojej głowie.
- Okej - powiedziała cicho. - Obiecuję.
Natalie ponownie mocno ją do siebie przytuliła. Po chwili poczuła, że siostra odwzajemnia gest, na co się lekko uśmiechnęła.
Charlie w tym momencie poczuła w sobie iskierkę nadziei, że może jednak jest dla niej jakaś szansa na ratunek.

- Okej, ja lecę na zajęcia - oznajmiła Nat po skończeniu śniadania. - Postaraj się przetrwać, gdy mnie nie będzie. - Podeszła do młodszej siostry i pocałowała ją czule w czoło. Nigdy tego nie robiła, ale czuła, że Charlie potrzebuje teraz jak najwięcej pozytywnych uczuć i gestów.
- Na razie - powiedziała cicho Char, gdy Natalie była już przy drzwiach.
Dziewczyna siedziała jeszcze przez chwilę przy stole. Obróciła kilka razy w dłoniach i dokładnie obejrzała jedzonego tosta. W końcu stwierdziła, że nie ma ochoty niczego jeść i odłożyła go na talerz.
Podciągnęła kolana do piersi, a pięty oparła o brzeg krzesła, na którym siedziała. Owinęła ręce wokół nóg, a brodę oparła na kolanie.
Spojrzała w stronę okna, za którym świeciło piękne, poranne, ciepłe słońce.
Myślała. Myślała o tym, jak wszystko powoli ją wykańcza. Jak on ją wykańcza.
Jak ona sama siebie wykańcza.
Chociaż dzisiaj stanowczo mu się postawiła, wykazała się siłą, to tak naprawdę z dnia na dzień stawała się coraz bardziej słaba. Nie mogła temu zaprzeczyć.
Westchnęła nie wiedząc, co teraz robić.
Wstała z krzesła i wyszła z kuchni. Szła powoli rozglądając się dookoła i poszukując jakiegoś zajęcia.
Podeszła do telewizora w salonie, chwyciła pilota i uruchomiła go. Musiała uciec myślami od rzeczywistości chociaż na chwilę. Mogła wziąć książkę i poczytać, ale czuła, że jej oczy nie są w odpowiednim stanie do czytania małego druku.
Opadła na kanapę z pilotem w dłoni i zaczęła przeglądać, co puszczają na różnych kanałach o tej porze.
W końcu trafiła na "Przyjaciół". Lubiła ten serial, więc oglądała odcinek, w którym Ross się żeni już nie pierwszy raz, ale jak dla niej lepsze to, niż te głupie programy śniadaniowe.
Po pięciu minutach oglądania zaczęło robić jej się niewygodnie. Podciągnęła nogi na kanapę i owinęła je szczelnie je leżącym obok kocem. Nie dlatego, że było jej zimno, ale dla tej małej przyjemności płynącej z tego, że miękki materiał otacza twoje ciało i czujesz się bezpieczniej.
Nagle coś uderzyło jej umysł. Dlaczego tutaj leży rozłożony koc?
Głęboko wciągnęła powietrze i szybko zaczęła wyplątywać się z materiału. Już nie chciała go owiniętego wokół siebie. Łzy ponownie zaczęły napływać. Emocje utrudniały jej ruchy, kopała nogami w zasadzie w nic. Po prostu, chciała wydostać się z tego koca. Gdy w końcu jej się to udało szybko stanęła na podłodze.
Jake. Przecież on tu spał. Na tej kanapie. Pod tym kocem.
Złapała się za głowę próbując uspokoić nierówny oddech i jednocześnie pozwalając łzom wydobyć się na powierzchnię.
Nie chciała żadnego najmniejszego śladu jego obecności w tym domu. Zwinęła koc w kulę i ruszyła do drzwi. Wyszła na zewnątrz i skierowała się w lewo. Doszła do drewnianego płota, gdzie kończyła się frontowa ściana domu. Otworzyła szeroką furtkę i przeszła na drugą stronę. podeszła do ciemnego kontenera na śmieci, otworzyła klapę i wrzuciła do środka koc.
Prawym przedramieniem otarła policzek, po czym skierowała się z powrotem do domu. Wchodząc trzasnęła drzwiami.
W tym momencie nie była smutna, czy bezsilna. Była wściekła. Wściekła na siebie, za to że pozwoliła mu tak na siebie działać. Weszła na chwilę do salonu, aby wyłączyć telewizor, po czym ruszyła na górę.
Weszła do pokoju i zaczęła chodzić w kółko zastanawiając się, jak może odwrócić swoje myśli od Jacoba.
Nagle przystanęła i popatrzyła na zdjęcia wiszące nad biurkiem. Szczególnie jedno przyciągnęło jej uwagę. Zrobione akurat podczas jednej z wycieczek szkolnych. Popatrzyła na nie i przypomniała sobie ten dzień, ten moment, to miejsce.
Tam czuła się naprawdę szczęśliwie i spokojnie.
Podeszła do komody, wyciągnęła długie dżinsy i zmieniła na nie szorty, ponieważ wiedziała, że tam prawdopodobnie nie jest aż tak ciepło.
Po chwili była już w kuchni opróżniając torbę z niepotrzebnych rzeczy. Sprawdziła, ile pieniędzy ma w portfelu. Równo siedemdziesiąt trzy dolary. Powinno jej wystarczyć.
Wyrwała kartkę z jednego z zeszytów, wyciągnęła długopis i napisała krótką informację dla Natalie: 
Pojechałam na wycieczkę. Wrócę najpóźniej jutro przed południem. Nie martw się - C.
Położyła wiadomość na stole, chwyciła torbę i skierowała się do drzwi. Przekręciła klucz dwa razy w zamku i ruszyła w stronę stacji kolejowej.

- O której odjeżdża najbliższy pociąg do Mouner? - spytała przy kasie biletowej.
- Dziesiąta czterdzieści - odpowiedziała oschle kobieta w średnim spoglądając wciąż przez szkło swoich grubych okularów na ekran monitora.
Charlie odwróciła się przez ramię i popatrzyła na zegar wiszący nad wejściem na stację. Za piętnaście minut.
- Ile kosztuje najtańszy bilet?
- Zostały same po osiemnaście dolarów.
Dziewczyna otworzyła portfel, wyjęła z niego banknot dwudziesto-dolarowy i położyła go na ladzie.
- Poproszę jeden - powiedziała odgarniając niesforny kosmyk włosów za ucho.
Po chwili kierowała się już na peron trzeci, z którego odjeżdżał pociąg, który miał zawieźć ją do Mouner, gdzie było miejsce, które zawierało jej namiastkę szczęścia.

Weszła do przedziału i zajęła miejsce przy oknie, a na siedzeniu obok położyła torbę. Podciągnęła nogi na siedzenie, oparła czoło o szybę i patrzyła, jak pociąg startuje ze stacji, a potem zostawia za sobą miasteczko.
Tylko jeden dzień wytchnienia. Jeden dzień z dala od tego miejsca. Tego potrzebowała.

Dwie i pół godziny później cieszyła się, że ma na sobie ciepły sweter i długie spodnie. Na pustej plaży na obrzeżach Mouner wiał zimny, ale w obecnej chwili przyjemny wiatr.
Ciemne fale oceanu kontrastowały z szarym niebem tworząc zapierający dech w piersiach widok.
Charlie ściągnęła buty i skarpetki, po czym podwinęła spodnie nad kostki. Szła po zimnym piasku w stronę nieskazitelnego piękna.
Zostawiła buty i torbę na ziemi poza zasięgiem wody.
Niepewnie stanęła na mokrym piasku. Zrobiła trzy niewielkie kroki w stronę horyzontu. Poczuła, jak lodowata fala zakrywa jej stopy. Uśmiechnęła się lekko.
Wiatr zawiewał jej włosy na lewą stronę. Odgarnęła je powoli i przytrzymała, żeby nic jej nie zasłaniały.
Patrzyła na horyzont. Miejsce, gdzie ziemia styka się z niebem. I czuła. Czuła nieskończoność.
Niewielkie fale łaskotały jej kostki, a ona wreszcie czuła spokój. Nikt nie mógł pozbawić jej tej chwili.
W tym momencie nie liczyło się to, co się zdarzyło. Nie liczyło się to, co będzie.
W tym momencie liczyła się tylko ta piękna chwila. Ten nieziemski, uspokajający widok.
W tym momencie liczyło się tu i teraz. Tylko to dla niej istniało.



__________________________________________________________________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ.

P.S. Przepraszam, wiem, że rozdział był nudny, jak flaki z olejem, ale potrzebowałam go. Musiałam w jakiś sposób wypełnić lukę.

9 komentarzy:

  1. bardzo fajny ;). kiedy oni w końcu będą razem ? dziewczyno błagam ! Charlie przeproś go

    OdpowiedzUsuń
  2. troszkę dziwny, no i bez urazy mało pozytywny. Ale uwielbiam to opowiadanie. I liczę, że w końcu Charlie i Jake będą razem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy następny ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na kolejny!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Potrzebujesz zwiastun?! A może nagłówka?! Serdecznie zapraszamy na http://planet-graphics-and-trailer-motion.blogspot.com/ , a może chcesz dołączyć do nas? (: pozdrawiam w imieniu całej załogi PGATM.
    xx

    OdpowiedzUsuń