piątek, 25 stycznia 2013

002.


Jestem zła i podła, bo znowu zmieniłam narratora xD Ale nie obawiajcie się, już na pewno zostanę przy trzecioosobowym wszystkowiedzącym.
I chciałam poinformować, że dodałam zakładkę 'Bohaterowie' :)
Czekam na komentarze, zawówno te pozytywne (kogo ja oszukuję), jak i te negatywne.
ENJOY!
 
_______________________________________________________________________________________

Charlie otworzyła wiadomość z bijącym w piersi tysiąc razy na sekundę sercem.

"Hej Char, wiesz może co się dzieje ze Scootim? Nikogo nie ma u niego w domu, on nie odpisuje na SMS'y, a nie mam minut, żeby zadzwonić. Wiesz, na piwo z chłopakami idziemy spontanicznie i tylko jego brakuje xD" przeczytała i jej serce wróciło do normalnego rytmu. No tak, bo niby po co on miałby do niej pisać, jeśli nie ma jakiejś sprawy? A ona głupia już miała nadzieję, że może jednak nadal coś do niej czuje.
"Mieli dzisiaj jechać do jakiejś ciotki na urodziny, pewnie jeszcze nie wrócili. a nie odpisuje, bo mu konto zablokowali" odpisała zwięźle i na temat.
Po chwili przyszła odpowiedź "A no przecież, wspominał coś, że musi jechać, dzięki :)"

'Dzięki' - tak kończyła się każda z ich bardzo rzadkich rozmów. Nie pisali, ani nie rozmawiali ze sobą, chyba że któreś z nich miało jakąś sprawę.

W nocy płakała. Natłok myśli. Coraz rzadziej jej się to zdarzało, ale jednak.

____

Rano monotonia. Zbudziła się, poczesała włosy, spędziła 10 minut przed szafką, zastanawiając się co na siebie założyć, za oknem było szaro i widocznie wiał straszny wiatr, więc wybrała ulubione jeansy i ciepły sweter.

- Młoda chcesz płatki? - spytał Brandon gdy weszła do kuchni. Znów nocował u Nat, która teraz siedziała przy stole i sprawdzała coś w telefonie. No tak, "gołąbeczki". Spędzali ze sobą dosłownie każdą wolną chwilę.
- A jest coś innego do jedzenia w tym domu? - odpowiedziała Charlotte pytaniem na pytanie i momentalnie Bran i Natalie się roześmiali. Char nie widziała w tym nic śmiesznego.
- Ej! Uśmiech! - krzyknął Bran, gdy podawał jej śniadanie. Zrobiła co kazał, chociaż trochę sztucznie.
- Może być? - zapytała.
- Od razu lepiej - odpowiedział również się uśmiechając i siadając obok Nat.

***
Cass zeszła po schodach i poszła prosto do kuchni ignorując już dobrze jej znany widok pijanej matki śpiącej na kanapie w salonie.
- Jak tak na ciebie patrzę, to nie dziwię się, że ojciec od nas odszedł - powiedziała do niej, mając małą nadzieję, że jednak ją usłyszy.
 
W kuchni chwyciła nadgnite jabłko, po drodze wzięła kurtkę i wyszła z domu. 'Kiedyś wyprowadzę się od tej baby' pomyślała zatrzaskując drzwi.
 
Szła do szkoły słuchając "In The City" Kevin'a Rudolf'a. Do muzyki miała takie podejście jak Char, jedyną różnicą było to, że Cassandra słuchała głównie rapu.
 
Gdy mijała dom Peters'ów wychodzili z niego akurat Reggie i Matt, który pewnie wpadł po kumpla po drodze do szkoły.
- Yo my boys! - krzyknęła do nich z wielkim uśmiechem na twarzy.
- No proszę! To do szkoły idziemy we trójkę - powiedział Reggie, jak ją zobaczył.
Gdy chłopaki dołączyli do stojącej na chodniku dziewczyny, ta weszła pomiędzy nich i zarzuciła im ramiona na szyje.
- Matt, masz może dla mnie jakąś nową muzykę? - zapytała.
- Ostatnio słyszałem taką zajebistą piosenkę Kevin'a Rudolf'a, coś tam "city", nie pamiętam dokładnie - odpowiedział, na co Cass wybuchła śmiechem i podała mu jedną słuchawkę. Teraz śmiali się oboje.
- To gdzie imprezujemy w dzisiejszy piątkowy wieczór? - zadała kolejne pytanie skierowane tym razem do obu kumpli.
- Dzisiaj możemy się wybrać do Malezji, słyszałem, że mają jakiegoś nowego DJ'a, trzeba by go obczaić - odpowiedział Regg.
- No to mamy plany! Woohoo!! - krzyknęła, podskakując z zadowolenia, a chłopcy zaczęli się z niej śmiać. Cass była strasznie energiczną dziewczyną, jak się cieszyła czy smuciła to całą sobą, całym ciałem.
Dalsza droga do szkoły minęła równie wesoło.
***
Gdy Char wysiadała z autobusu od razu ruszyła w kierunku czekającej na wszystkich Becc'i. Cass nadchodziła już z chłopakami.
- Nie rozumiem cię C1. Mieszkasz niecałe dwie ulice dalej niż ja, a i tak jeździsz tym gruchotem, zamiast się ze mną przejść - powiedziała z wyrzutem do przyjaciółki Cassandra gdy dołączyła do dziewczyn.
- Wiesz, że mój ojciec jest strasznie opiekuńczy i pilnuje, żebym chociaż w zimne miesiące jeździła autobusem - odpowiedziała Char.
- A skąd on się niby dowie, że nie jeździsz? - zapytała Cass.
- To, że z mamą rozwiedli się 3 lata temu nie znaczy, że ze sobą nie rozmawiają. Wręcz przeciwnie, dogadują się znakomicie.
- I co ma piernik do wiatraka?
- To, że mama mu powie, czy jeżdżę tym szrotem czy nie - oznajmiła Charlie.
- Aaa.. Żal. 
- Ale postaram się go namówić i być może już w następnym miesiącu  będę od tego wolna.
- No mam nadzieję - zakończyła temat Cass.
- Dobra, może chodźmy już lepiej do środka zanim nas ten wiatr totalnie zwieje - powiedziała Rebecca.
- Stwierdzam, iż jest to doskonały pomysł - odpowiedziała żartobliwie Charlie i ruszyły w stronę drzwi wejściowych.
___

- No kur*a nie! - krzyknęła nagle Char, gdy cała paczka siedziała przed lekcjami na korytarzu - Ta szmata mnie zabije!
- Co znowu? - spytał Scootie.
- Zapomniałam zeszytu do matmy!
- Uuu.. No to, że tak powiem masz przej**ane - powiedział Jake.
- I to totalnie - dodała Cass.
- Ja powiem tylko jedno: współczuję - dołączył się Matt - Jeszcze z tego co słyszałem to chyba Melbrook'owa nie za bardzo za tobą przepada.
- No co ty nie powiesz? Nie cierpimy się od pierwszej lekcji matematyki - powiedziałam.
- To lipa - podsumował Scootie.
___
 

Mijały kolejne lekcje, nieubłagalnie zbliżała się ta pieprzona matematyka.

W końcu zadzwonił dzwonek oznajmiający Charlie, że starcie z tym potworem, któremu chyba największą radość na świecie sprawia wstawianie tym swoim czerwonym długopisem kolejnych jedynek.

Charlotte weszła do sali matematycznej i usiadła jak najdalej od biurka nauczycielki, siedziała bez słowa, bez ruchu kolejne 10 minut, a gdy potwór wstał, zaczął chodzić po klasie i zaglądać do zeszytów, wiedziała, że już się nie wywine.
- No proszę! Panna Wesbirt nie ma zeszytu - powiedziała Melbrook, gdy doszła do jej ławki.
- No nie mam i co teraz? - zapytała udając, że ani trochę się nie przejęła tym, że czeka ją kolejna 1.
- Jedyneczka za nieprzygotowanie do lekcji i do odpowiedzi - oznajmiła oschle nauczycielka.
Char wstała z ławki speclalnie szurając głośno krzesełkiem po podłodze i podeszła do tablicy.Zrobiła pierwsze zadanie bez trudu, drugie i trzecie również. Widać było, że Melbrook nie jest zadowolona z tego, że jak na razie musi jej postawić 5.
- No dobrze, to na koniec rozwiąż to równanie - powiedziała nauczycielka i zapisała na je tablicy.
- Przecież my tego jeszcze nie przerabialiśmy! - rzyciła z pretekstem Charlie.
- Albo je zrobisz i dostajesz 5, albo nie i dostajesz 1.
- Ale jak ona ma to zrobić, jak tego jeszcze nie mieliśmy - wstawiła się za przyjaciółką Cass, która siedziała w ławce i uważnie przyglądała się każdemu ruchowi kredy jaki wykonywała Charlie.
- Cicho siedź Wilson! Chyba, że ty też chcesz pałę - odpowiedziała złośliwie ta stara jędza. - Jeśli jest taka mądra to to rozwiąże.
Nagle Charlotte przypomniała sobie, że coś takiego pokazywał jej kiedyś na dodatkowych zajęciach pan Simons, jej stary nauczyciel, musiała tylko dobrze wygrzebać w pamięci jak to się po kolei liczyło.
Po piętnastu minutach pisania Char odłożyła kredę. Melbrook spojrzała najpierw na wynik, był poprawny. Zaczęła dokładnie wszystko po kolei sprawdzać, aby doszukać się jakiegoś błędu.
- A gdzie tutaj podział się przecinek? - spytała nagle.
- No przecież jest tu - oznajmiła dziewczyna pokazując małą kreseczkę pomiędzy liczbami.
- To nie jest przecinek, ta kreska jest pewnie jeszcze z poprzedniego zadania, ktoś niedokładnie ztarł tablicę, a ty przecinka nie postawiłaś wcale. Przykro mi, ale dostajesz jedynkę.
- No przecież to jest przecinek! - zaczęła protestować Charlotte. - I wynik też jest dobry!
- Niestety popełniłaś błąd.
- Nie ma pani prawa wstawić jej jedynki! - włączyła się Cassie. - Przecież ona rozwiązała dobrze zadanie wychodzące daleko poza nasz materiał nauczania!
- Proszę się nie wtrącać panno Wilson! - krzyknęła nauczycielka. - Panienka Wesbirt popełniła błąd! Dostaje jedynkę!
- Szmata - rzuciła Charlie i wybiegła z klasy zatrzaskując drzwi. Nie potrafiła zdusić w sobie łez, popłynęły jej po policzkach wielką falą.
___

Wychodząc z budynku szkoły wpadła na Jake'a. Nie dość, że wiatr nie przestawał wiać i zbierało się na deszcz, to jeszcze tego brakowało, żeby on zobaczył ją całą zapakaną.
- Charlie? Czego płaczesz? - spytał.
Nie odpowiedziała tylko dalej połykała łzy.
- Matma? - Char kiwnęła tylko głową potwierdzając. Chłopak nagle ją przytulił próbując pocieszyć - Jebana suka. Jak ona wogóle dostała pracę w szkole. Już spokojnie, coś się z nią zrobi. No nie płacz już - powiedział ocierając kolejną łzę z policzka dziewczyny. - Wejdźmy może lepiej do środka, bo tutaj zamarzniemy, szczególnie ty - zaproponował Jake patrząc, że Char nawet nie wzięła kurtki.
- Nie chcę tam już dzisiaj iść, nawet tylko na chwilę po kurtkę.
- Nie pozwolę, żebyś się tutaj rozchorowała, już zaczyna kropić, zaraz spadnie ulewa - powiedział zatroskanym tonem i ściągną własną kurtkę. - Zakładaj i idziemy do mnie.
- Nie trzeba, na prawdę - powiedziała zszokowana zachowaniem chłopaka Charlie.
- Nie marudź! Przecież wiesz, że mieszkam za rogiem, a ty będziesz leżała w łóżku przez dwa tygodnie, jeśli nie pójdziesz teraz ze mną i nie pozwolisz zrobić sobie herbaty - odparł.
Dziewczyna dłużej nie protestowała, tylko poszła za Jake'iem w jego kurtce.
I jak ona miała o nim zapomnieć, skoro on jej co jakiś czas wyskakiwął nagle z takim zachowaniem?

Gdy stanęli już na tarasie Jake'a  to byli cali mokrzy, ponieważ ledwo przekroczyli bramę szkoły z nieba runął deszcz.
- Teraz nie masz wyjścia, musisz zostać i chociaż przeczekać tą ulewę - oznajmił chłopak otwierając drzwi przed Charlotte i zapraszając do środka.
Faktycznie nie miała wyjścia. Weszła.