środa, 26 grudnia 2012

001.

Na początku chciałam poinformować tych, którzy czytali prolog, że zmieniłam narreatora z trzecioosobowego na pierwszoosobowego. i ten no, nie umiem pisać długich rozdziałów xD ten mi zajął jakieś 2 godziny, a i tak jest krótki jak nie wiem co i najprawdopodobniej kompletnie do dupy. Mam nadzieję, że zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza, zadowolę się nawet słowami najostrzejszej krytyki.
___________________________________________________________________________________

Siedziałam na matematyce patrząc na zegar i odliczając kolejne minuty do dzwonka. Tak bardzo nie lubiłam tego przedmiotu. No dobra, może nie samego przedmiotu, lecz tej głupiej nauczycielki. Jędza nic nie potrafi wytłumaczyć, najchętniej wstawiałaby mi same pały, ale na szczęście poprzedni nauczyciel, u którego miałam same czwórki i piątki trochę mnie nauczył.

- No w końcu - powiedziałam pod nosem, gdy usłyszałam ten magiczny dźwięk dzwonka, ogłaszającego przerwę.

Jak zwykle wyszłam z klasy jako pierwsza po matmie, nie chciałam przebywać w tej sali tortur ani sekundy dłużej.

Gdy zakładałam słuchawki na uszy ktoś mi je gwałtownie wyrwał.

- Nie ma mowy - powiedziała Cassie. - Mówiłyśmy ci już, że nie słuchasz przy nas muzyki.

- Wiem, że mi mówiłyście, aż takiej sklerozy jeszcze nie mam, aby zapominać czegoś co mówi się do mnie codziennie.

- Oj, nie wiem, czy nie masz, skoro wciąż nas nie słuchasz - dopowiedziała Rebecca.

- Dobra, możesz mi już to oddać Cass?

- Jak nie będziesz teraz słuchać to jasne.

- No ok, zrozumiałam. Teraz oddawaj - wyrwałam jej z dłoni słuchawki.

- Co teraz mamy? - spytała C.

- Ymm.. chyba hiszpański - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.

- To idziemy!

Ruszyłyśmy w stronę odpowiedniej sali.

- Ej, wie może któraś z was dlaczego nie ma dzisiaj C2? - spytałam nagle.

C2 to Claire, ja to C1, Cassie C3, a Rebecca po prostu R. Od pierwszej klasy gimnazjum tak na siebie mówimy. Wszystkie cztery zawsze trzymamy się razem, ale to właśnie z Claire dogaduję się najlepiej.

- Chyba się czymś zatruła - odpowiedziała Becca. - Pisałam z nią w nocy i jęczała mi, że cały czas rzyga.

- Yugh. Znowu pewnie do ciotki jeździła i ta nakarmiała ją jakimiś wynalazkami - powiedziała Cas i wszystkie wybuchłyśmy śmiechem. Jej ciocia lubi eksperymentować.

- Ale na poważnie, musimy do niej pójść po szkole, chociażby, żeby dać jej lekcje - powiedziałam.

- Których i tak nie odrobi - powiedziałyśmy chórem i znów zaczęłyśmy się śmiać.

Doszłyśmy pod klasę równo z dzwonkiem. Lubiłam hiszpański, nie tak bardzo jak angielski, ale lubiłam, pewnie dlatego, że uczyła nas jedna z najlepszych nauczycielek.

Lekcja minęła szybko, tak jak i kolejne. Na piątej przerwie jak zwykle w poniedziałki poszłyśmy na ławkę obok sal 45 i 46 gdzie siedzieli już chłopcy. Mieliśmy wtedy lekcje obok siebie. Cass oczywiście wryła się między Matt'a a Reggie'go, a Bec na kolana do Mike'a, ja jak zwykle usiadłam spokojnie obok Scootiego. Nie, on nie jest moim chłopakiem. Nie mam chłopaka. Scoottie to przyjaciel. Taa, przyjaciel, który ma przyjaciela, o którym myślę bez przerwy. Jake.

Wysoki, ciemnooki, nieprzerwalnie siedzi mi w głowie. Nie byłoby tak źle, gdyby nie to, że kiedyś byliśmy razem i teraz czujemy się strasznie niekomfortowo w swoim towarzystwie. Chciałam to naprawić, on też chciał, ale nie wyszło. Byliśmy ze sobą strasznie krótko, jakieś dwa i pół miesiąca, ale i tak jeszcze dwa lata dłużej żyliśmy czując coś do siebie, ale żadne z nas nie odważyło się zrobić tego "pierwszego kroku". Później on znalazł sobie kogoś innego, Olivię, ale z nią był jeszcze krócej niż ze mną. Byłoby w miarę spoko gdyby to nie była jedna z tych "szkolnych najwspanialszych". Ale z nią chociaż normalnie rozmawia, a ja? Może wie, że coś do niego czuję i po prostu uważa mnie za istotę, która najlepiej mogłaby zniknąć. Tylko czasami się do mnie odezwie, ostatnio nawet coraz częściej, ale i tak wiem, że już nie mam u niego szans. Jemu przeszło po tych dwóch i pół roku, mi niestety ciągnie się to i ciągnie kolejne dni, tygodnie, miesiące.. W sumie jakieś cztery lata.

'Tak właściwie to gdzie on jest?' pomyślałam i zaczęłam się dyskretnie rozglądać. Nie musiałam długo szukać. Oczywiście stał na drugim końcu korytarza i śmiał się z Olivią i resztą jej świty. Ja też cały czas się śmiałam z resztą, chociaż nawet nie wiedziałam z czego, ale jak go zobaczyłam, uśmiech zniknął. Coś mnie nagle ukuło.

- Kiedyś ci przejdzie, zobaczysz - powiedział do mnie nagle Scootie. Zaóważył, że patrzę na Jake'a. Jak wypadało na przyjaciela wiedział co do niego czuję. Nie powiedziałam mu tego, sam się domyślił.

- Mam nadzieję - odparłam. - Aż tak bardzo widać? - spytałam go.

- Nie bardzo - oznajmił lekko się uśmiechając.

Odwzajemniłam uśmiech, po czym wstałam i poszłam do biblioteki. Zawsze tam chodziłam, jak chciałam pobyć chwilę sama. Tam mogłam spokojnie pomyśleć, nikt mi nie przeszkadzał.

Reszta dnia minęła szybko. Wróciłam do domu i ani się obejrzałam była już 22.

Wiązałam włosy do spania, gdy nagle usłyszałam dźwięk wiadomości.

Spojrzałam na ekran telefonu i momentalnie zaczęłam się cała trząść, serce zaczęło mi wariować.

"1 nowa wiadomość od: Jake".



 

niedziela, 18 listopada 2012

PROLOG

- Wyglądam jak jakieś wielkie, brzydkie.. coś. Właściwie to nic nowego - pomyślała Charlie stojąc rano przed lustrem.

Właśnie wstała, szykowała się teraz do tej cholernej szkoły. Ta noc minęła jej bez płaczu. Przynajmniej jedna na jakiś czas się taka trafia.

Związała byle jak włosy i poszła najpierw coś zjeść. W kuchni już wszyscy siedzieli przy stole. Szczerze to nie miała ochoty na śniadanie, ale postanowiła chociaż jakąś małą kanapkę wziąść do ust, żeby mama się nie czepiała.

- Weź ogarnij jakoś te swoje włosy - powiedziała Natalie, gdy ją zobaczyła.

- Oj, zaraz. Dopiero co wstałam.

Char była najmłodsza. Cały czas spotykała się z docinkami starszego rodzeństwa. Nie lubiła tego, ale już się przyzwyczaiła.

Po przeżuciu kanapki i popicu jej herbatą poszła do swojego pokoju coś w końcu ze sobą zrobić. Zostało jej pół godziny do autobusu. Od razu sięgnęła po telefon. Tak jak się spodziewała czekał tam na nią już SMS od Scootiego. "Hej, wstałaś? :)". Odpisała szybkie "hej" i zaczęła grzebać w szafie w poszukiwaniu czegoś wygodnego. Znalazła szare jeansy i jakąś koszulkę. Przebrała się i przyszedł czas aby zmierzyć się z włosami. Poczesała je dokładnie i zrobiła prosty warkocz. Nic nadzwyczajnego. Chwyciła torbę i jakiś sweterek i zeszła na dół.

W łazience jak zwykle zastała już Nat malującą się do szkoły. Umyła zęby, twarz i urzyła tylko tuszu do rzęs. Jej to wystarczało. Przeważnie to nawet on był jej zbędny.

Zostało jej jeszcze 10 minut do wyjścia na przystanek. Włączya laptopa i posprawdzała na szybko facebooka, gg i inne różne pierdoły.

Gdy zorientowała się, że ma mało czasu do autobusu założyła w pośpiechu jej ulubione Nike, luźną kurtkę i wyszła.

Na przystanku wyciągnęła słuchawki, włączyła muzykę, akurat miała fazę na "Drunk" Eda Sheerana i zaszyła się we własnym świecie.

Droga do szkoły zajęła jakieś 10/15 minut.

- Pora zmierzyć się z codziennością - pomyślała wysiadając z autobusu i wkładając na twarz ten sztucznu uśmiech, gdy zobaczyła Cassie i Rebeccę.

http://www.youtube.com/watch?v=G2fOum_KWQU