wtorek, 9 kwietnia 2013

006.

_____________________________________________________________________________________

Charlie wyłączyła budzik i powlokła się do łazienki po drodze pogłaśniając radio.
Był poniedziałek. Wczorajszego wieczora przemyślała sobie jeszcze raz wszystko i stwierdziła, że nie może cały czas siedzieć w domu i pójdzie do szkoły mimo wielkiego prawdopodobieństwa, że zobaczy tam Jake'a.
Była gotowa stanąć z nim twarzą w twarz. I nie powiedzieć nic. Zignorować go, potraktować go jak powietrze. Jakby nie miał dla niej jakiegokolwiek znaczenia.
Postanowiła, że będzie to tylko kolejny monotonny dzień w szkole.
Zaczęła więc od monotonnego poranka. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby, poczesała włosy, przebrała się i ruszyła na śniadanie.

- Idziesz do szkoły? - spytała Natalie wchodząc do kuchni.
- A dlaczego miałabym nie iść? - odpowiedziała Char oschle pytaniem na pytanie.
- Hmm.. No nie wiem, przez weekend praktycznie nie wychodziłaś z pokoju więc..
- Więc teraz wyszłam. Aż takie to zaskakujące? - dziewczyna skończyła tą rozmowę, wypiła resztę soku pomarańczowego i ruszyła do wyjścia.
Przed otwarciem drzwi jeszcze raz spojrzała w duże lustro wiszące w korytarzu. Miała na sobie ciemne rurki,  białą bawełnianą bokserkę, na którą założyła czarno-czerwoną koszulę w kratę. Do tego założyła czarne tenisówki i ramoneskę, której nie zapięła. Włosy pozostawiła rozpuszczone. Wyglądała normalnie, jak nastolatka.
Chwyciła torbę i wyszła z domu wkładając do uszu słuchawki. Kliknęła play na ekranie swojego telefonu i pozwoliła sobie zamknąć się na świat zewnętrzny. Ruszyła na przystanek.
Zajęła miejsce na końcu autobusu, torbę położyła na miejscu obok. Gdy autobus przejechał nie więcej niż trzy metry gwałtownie się zatrzymał, a do środka wbiegł zdyszany, ciemnowłosy chłopak z plecakiem na ramieniu i wielkim uśmiechem na twarzy. Przywitał się z kierowcą, podziękował za to, że się zatrzymał i zaczął wzrokiem szukać wolnego miejsca, na którym mógłby usiąść.
Nagle podszedł do Charlie i zaczął coś do niej mówić. Dziewczyna ściągnęła słuchawkę, aby go usłyszeć.
- Przepraszam, co mówiłeś?
- Pytałem, czy to miejsce jest zajęte - odpowiedział chichocząc i wskazując na torbę.
Char rozejrzała się, stwierdziła, że wszystkie inne siedzenia są zajęte i niechętnie przesunęła torbę na swoje kolana.
- Proszę - powiedziała i miała już zamiar z powrotem włożyć do ucha słuchawkę, gdy chłopak znów zaczął mówić.
- Garret - powiedział wyciągając w jej stronę rękę. - Garret Wait.
- Charlie - odpowiedziała bez entuzjazmu nie podając dłoni.
- Miło mi cię poznać. Jestem tu nowy, wprowadziliśmy się z rodziną przedwczoraj, może widziałaś?
- Niestety nie zauważyłam.
- Cóż.. Czego słuchasz? - widocznie nie chciał się zamknąć.
- "Decisions" od Borgore.
- To ta, co śpiewa z nim Miley Cyrus?
- Dokładnie ta.
- Niezła jest - stwierdził. - 'You should've learn - bitches love cake' - zaśpiewał po chwili, a Char lekko się zaśmiała, ponieważ zrobił to w tym samym czasie, gdy ten wers zabrzmiał w słuchawce.
- O! To jednak potrafisz się uśmiechać! - wykrzyknął udając zaskoczenie, a dziewczyna uderzyła go w ramię.
"Pokaż, że potrafisz bez niego żyć. Potraktuj go tak, jak on traktował ciebie przez cały ten czas. Stań się szaloną nastolatką, której nie obchodzi to, co pomyślą sobie inni " słowa Clair zabrzmiały jej w głowie.
'Może ona ma rację?' pomyślała nad tym przez chwilę. 'Pokazać, że potrafię bez niego żyć? Wyzwanie przyjęte' powiedziała do siebie w myślach i odwróciła się do Garret'a z uśmiechem na ustach.
- Nie krzycz tak! - skarciła go. - Nie tylko my jedziemy tym autobusem.
- Oh, przepraszam - przesadnie ściszył głos do szeptu. - Czy tak dobrze? 
Dziewczyna tylko się zaśmiała i wywróciła oczami. 'W sumie.. Całkiem uroczy' stwierdziła w głowie.
- No co? - odezwał się ponownie szeptem lekko się śmiejąc. - Tak też źle?
Charlie z uśmiechem pokiwała głową na tak.
- To jak mam mówić?
- Normalnie.
- Jak? Tak? - spytał już normalnym głosem.
- Idealnie.
- Dziękuję, dziękuję - zaczął kłaniać się dookoła, na co Char ponownie uderzyła go w ramię. - Ał! A za co to było?
- Hmm.. Nudziło mi się?
- To z nudów bijesz ludzi?
- Jeśli akurat mam na to ochotę to tak - odpowiedziała poszerzając swój uśmiech i zabawnie trzepocząc rzęsami.
- Interesujące masz zajęcie - stwierdził chłopak i oboje zaczęli się śmiać.
- Więc Garret, skąd przyjechałeś?
- Z Texasu. Moi dziadkowie tutaj mieszkają, mój tata się tutaj wychował, a mamie strasznie się tutaj podoba.
- Barkins się komuś podoba? - spytała z zaskoczeniem dziewczyna. - To nasze małe miasteczko 50 km od Seattle się komuś podoba?
- Najwidoczniej.
- Niemożliwe.
- Bez przesady. Jak na razie zaobserwowałem, że macie kino, w którym w miarę aktualnie puszczają filmy i KFC. Te dwie rzeczy wystarczą mi do przeżycia tutaj - stwierdził.
- No widzę, że nie masz bardzo wielkich wymagań.
- Jeszcze tylko, żeby w szkole jakieś laski były i jestem w niebie - dodał śmiejąc się.
Char otworzyła szeroko usta, a po chwili wybuchnęła śmiechem.
- Powodzenia życzę.
- No jedną już poznałem - poszerzył uśmiech i na nią spojrzał.
- Przepraszam? - popatrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Co tak patrzysz? Ja tylko stwierdzam fakty.
Chłopak zaczął się śmiać, a Charlotte mu zawtórowała.
- Ap-ropo szkoły, to zakładam, że chodzisz do tej samej co ja, bo innego liceum tutaj nie mamy, a na młodszego nie wyglądasz, więc mógłbyś ruszyć swój wielce zabawny tyłek i się ruszyć, bo wysiadamy - oznajmiła dziewczyna zakładając torbę na ramię.
- Oczywiście. Nie mogę pozwolić, żebym dosłownie ominął szkołę pierwszego dnia - odpowiedział i wstał ze swojego miejsca.

***

Jake stał oparty o ogrodzenie szkoły. Udawał, że słucha chłopaków, ale tak na prawdę czekał, aż przyjedzie ten cholerny autobus. Chciał ją chociaż zobaczyć. Wiedział, że ona pewnie nie będzie miała ochoty z nim rozmawiać.
Z tego co się dowiedział nie miała ostatnio ochoty z nikim rozmawiać. W sumie jej się nie dziwił, chciał wszystko poukładać, ale przez Olivię znów wszystko schrzanił. Chciał to jakoś naprawić. Jeszcze nigdy nie zależało mu tak bardzo na żadnej dziewczynie jak na Charlie.
Nagle z zamyśleń wyrwał go widok czerwonego autobusu skręcającego zza rogu.
Uważnie się mu przyglądał. Spodziewał się, że wyjdzie z niego kilka osób, w tym dziewczyna ze słuchawkami w uszach i prawdopodobnie bez uśmiechu na twarzy lub kilka osób, wśród których będzie jej brakowało.
Gdy drzwi pojazdu się otworzyły chłopak staną wyprostowany w szoku. Zobaczył ją. Ale nie samą.
Wyszła z autobusu głośno śmiejąc się z chłopakiem, którego pierwszy raz widział na oczy.
Opanowała go wściekłość i ciekawość.
Szturchnął ramieniem Scootiego.
- Wiesz co to za jeden? - spytał wskazując kiwnięciem głowy towarzysza Charlie.
Scooter popatrzył na nich i również lekko go ten widok zszokował. Widział w jakim stanie Char była w piątek, a Clair mówiła, że do wczoraj nic się nie zmieniło.
- Nie mam zielonego pojęcia - odpowiedział.
Przez chwilę przyglądali się jak roześmiana dziewczyna przedstawia znajomego przyjaciółkom, a po chwili zorientowali się, że wszyscy teraz idą w ich stronę.
- Hej chłopaki! Poznajcie naszego nowego znajomego - oznajmiła wesoło Charlotte. - Chłopaki to jest Garret. Garret to są Scooter, dla znajomych Scootie, Matt, Reggie i Mike.
Pominęła Jake'a. Oczywiście.
- Garret - mimo to chłopak przywitał się z nim.
- Jake - odparł oschle i ścisnął podaną mu dłoń.
Marsh przez cały czas tylko tam stał z rękami w kieszeniach swoich jeansów i patrzył się na Charlie, która śmiała się razem z innymi i nawet na niego nie popatrzyła.
W końcu po jakimś czasie spojrzała na niego przelotnie i dokładnie w tym momencie na jej twarzy nie gościł uśmiech tylko wyraz bólu i obrzydzenia.
Wtedy dokładnie zrozumiał, jak bardzo ją skrzywdził. Nie tylko w piątek, ale jak bardzo krzywdzi ją nieustannie.
Odwrócił się i odszedł od nich mając dość widoku Char i tego chłopaka, jakkolwiek mu było na imię.
Buzowała w nim złość.
Podszedł do grupki chłopaków.
- Macie fajki? - spytał, po czym jeden z nich wyciągnął w jego kierunku otwartą paczkę papierosów.
Wziął jednego, zapalił go zapalniczką pożyczoną od innego z nich, zaciągnął się po czym wypuścił dym, a wraz z nim chociaż trochę swojej złości z organizmu
Nie palił często. Tylko gdy miał powód, aby się odstresować. Wiedział, że tych powodów będzie coraz więcej.

***

Garret zauważył jak Char podąża wzrokiem za odchodzącym chłopakiem z miną jeszcze gorszą, niż miała dzisiaj rano, gdy zobaczył ją po raz pierwszy.
Po chwili dziewczyna ocknęła się i znów włożyła na twarz uśmiech, tym razem na sto procent wiedział, że udaje. Jej twarz, a szczególnie oczy nie były już takie wesołe.
Nie wiedział, co zaszło między tą dwójką ale to na pewno było coś dużego. Prędzej czy później dowie się co, na razie chce jak najczęściej wywoływać uśmiech na twarzy tej dziewczyny.
Gdy popatrzyła na niego, puścił jej oczko z wielkim uśmiechem, który odwzajemniła.

***

- Jeszcze tylko matma i do domu - powiedziała Cass, gdy szły korytarzem do odpowiedniej sali.
- Matma? - spytała Char.
- Yhym, jak zawsze w poniedziałki i piątki - odpowiedziała jej dziewczyna. - Matma ostatnia.
- Wiesz, chyba sobie dzisiaj odpuszczę. Nie mam najmniejszej ochoty znów spotykać się z tą jędzą - oznajmiła Charlotte zatrzymując się.
- Też bym nie miała na twoim miejscu.
- To widzimy się później?
- Jasne, trzymaj się.
Dziewczyny pożegnały się i ruszyły w swoje strony.

Gdy Charlie przeciskała się przez zatłoczony korytarz do wyjścia poczuła nagle, że ktoś złapał ją za ramię.
Odwróciła się i go zobaczyła, a serce zaczęło jej momentalnie szybciej bić.
- Możemy pogadać? - spytał Jake.
- Nie wydaje mi się żebyśmy mieli o czym - oznajmiła dziewczyna wyszarpując swoją rękę z uścisku.
- A mi się wydaje że właśnie mamy.
Dziewczyna chciała się już odwrócić do wyjścia, ale on ją powstrzymał.
- Daj spokój Charlie. Przepraszam! Nie wiem jak to się stało. To Olivia. To ona mnie pocałowała. Ja tego nie chciałem!
- Skończyłeś? - spytała starając się nie pokazywać, że cała ta sytuacja zżera ją od środka.
- Charlie wybacz mi, proszę. Nie raz próbowałem odbudować to co między nami było, ale zawsze coś się pieprzyło! Charlie ja przepraszam. Za piątek, za wszystko. Dzwoniłem do ciebie cały weekend, pisałem, a jak dowiedziałem się w jakim byłaś stanie prawie zrobiłem w ścianie dziurę na wylot z wściekłości na siebie!
- Już? - dalej udawała obojętną, chociaż czuła jak oczy zaczynają ją piec od zbierających się w nich łez.
- Char ja.. 
- Co ty? Huh? Co ty? Ty przepraszasz? Tak, słyszałam. I wiesz co? - zrobiła krok w jego kierunku zachowując kamienny wyraz twarzy. - Niezbyt mnie to obchodzi - rzuciła mu prosto w twarz, odwróciła się i ruszyła dalej jak najszybszym krokiem. 
Czując spływającą jej po policzku łzę skręciła do łazienki.
Stanęła przed lustrem i pozwoliła emocjom wypłynąć na wierzch. Bądź silna Charlie powtarzała do siebie w myślach. Co ty robisz dziewczyno? Przestań beczeć jak dziecko i wyłaź z tej łazienki! 
Wzięła głęboki wdech i po chwili wypuściła powoli powietrze z płuc, jednocześnie opanowując łzy. Umyła twarz i przez chwilę jeszcze stała przed lustrem. Gdy się w końcu opanowała wyszła z pomieszczenia.
Spojrzała najpierw w prawo gdzie nadal stał wkurzony Jake i wciąż na nią patrzył. Zignorowała ten widok i ruszyła w kierunku stojącego przy szafce Garreta.
- Co teraz masz? - spytała wkładając na twarz sztuczny uśmiech.
- Właśnie skończyłem, a co?
- To dobrze, nie będziesz musiał się zrywać pierwszego dnia w nowej szkole. Idziemy.
- Gdzie?
- Chcę, że tak powiem, fajnie spędzić czas - oznajmiła i pociągnęła chłopaka w stronę wyjścia śmiejąc się.
Usłyszała za sobą jeszcze trzaśnięcie. Mogła się założyć, że był to Jacob wyżywający się na szafce.






___________________________________________________________________________________________________

Tak więc jest! Po strasznie długiej przerwie, 
za którą strasznie przepraszam!
Niestety miałam brak weny.
Rozdział nie jest długi, są pewnie błędy i literówki, przepraszam!!
Wiem, wiem i tak to jest do dupy, ale wypada skończyć, co się zaczęło.
Mam nadzieję, że skrobnie ktoś jakiś komentarz, huh?
I co myślicie o Garret'cie?
Lubicie, czy nie?

A! I dziękuję za 1200 odwiedzin ;)