piątek, 1 marca 2013

005.

Czuliście się kiedyś złamani? Niepotrzebni? Jakbyście tylko wszystkim przeszkadzali?
Mieliście kiedyś taki dzień, że oprócz pustki czuliście tylko takie straszne kłucie w sercu? Chcieliście zamknąć się gdzieś z dala od rzeczywistości? Chcieliście kiedyś zniknąć? Nie zabić się, tylko po prostu rozpłynąć się w powietrzu i nikt by nawet nie pamiętał o waszym istnieniu?
A może mieliście tak, że w takich chwilach pomagała wam tylko muzyka? Nikt nie potrafił wam pomóc, nikogo nawet nie obchodziło to, jak się czujecie i tylko w niej znajdowaliście swoje miejsce?
Ona jest zawsze. Wystarczy założyć słuchawki i nacisnąć play. Ona przenosi w inny świat. Pomaga się uspokoić, poukładać myśli.
Gdy masz na uszach słuchawki wszystko wydaje się inne. Zauważasz najmniejsze szczegóły. Potrafisz doskonale rozpoznać, jeśi kogoś coś dręczy. Widzisz, że nie tylko tobie jest źle.
Czasami pomaga ona również dostrzec wady czy zalety innych.
Mieliście tak, że muzyka uwięziła was w swoim świecie i tylko tam czuliście się w miarę szczęśliwie podczas gdy świat zewnętrzny się walił?
Nie wszyscy to rozumieją. Nie wszystkich łączy z nią taka więź i po prostu nie potrafią tego zrozumieć.
Dla niektórych muzyka to najlepszy przyjaciel, który "łapie cię za rękę" i wyciąga chociaż na chwilę z tego gówna zwanego rzeczywistością.

***

Claire zapukała do mahoniowych drzwi. Nadal nie czuła się najlepiej, ale musiała przyjść do Charlie. Musiała sprawdzić co się z nią dzieje. Nie odbierała od nikogo telefonów, ani nigdzie nie wychodziła. Jak Cass i Rebbeca u niej były, to dokładnie widziały, że nie ma ochoty z nimi rozmawiać.
Po chwili drzwi otworzyła Natalie.
- Dobrze, że jesteś. Nie wiem, co się ostatnio wydarzyło, ale od kiedy znalazłam ją w piątek na podłodze w łazience i Bran zaniósł ją do łóżka rusza się z niego tylko aby się załatwić - powiedziała wpuszczając ją do środka. - Próbowałam z nią rozmawiać, dziewczyny też były, ale ona nie chce słuchać. Zakłada tylko słuchawki na uszy i siedzi dalej. Może ty coś zdziałasz.
- Mam taką nadzieję.
- Ja też. Mama nic nie wie o piątkowej sytuacji, więc lepiej żeby wszystko wróciło do normy i nie musiała się martwić.
- Spróbuję z nią porozmawiać - powiedziała dziewczyna i ruszyła schodami do pokoju przyjaciółki.

Zapukała do drzwi. Nikt nie odpowiedział, ale wiedziała, że Charlotte tam była, więc weszła bez zaproszenia.
Dziewczyna siedziała na łóżku. Twarz miała położoną na kolanach przykrytych kocem, a ręce splecione wokół nóg. Miała na sobie swoją ulubioną rozpinaną, szarą bluzę z napisem 'NEW YORK', krórą kupiła będąc tam kiedyś na wycieczce. Na uszach miała duże, białe słuchawki Beats by Dr. Dre. Pustym wzrokiem patrzyła za okno.
Claire poczuła, jak po policzku spływa jej łza, która była spowodowana widokiem przyjaciółki w takim stanie. Szybko ją wytarła i ruszyła powoli w stronę Charlie.
Usiadła obok niej, wsunęła się pod koc i się nie odzywała. Charlotte nie zmieniła pozycji, ale ściszyła muzykę.
- Czego słuchasz? - spytała w końcu Air.
- "Make me fall" Niny Nesbitt - odpowiedziała po chwili.
Siedziały jeszcze kilka minut w ciszy i bezruchu.
Nagle Charlotte zdjęła słuchawki, z których teraz wyraźnie dało się usłyszeć piosenkę i zmieniła pozycję kładąc głowę na brzuchu przyjaciółki, ale nadal patrzyła w okno, za którym padał deszcz.
Claire zaczęła ją troskliwie głaskać.
- Wiesz, że jest już niedziela, a ty od tamtego wydarzenia nie wychodziłaś z pokoju? - spytała.
- Nie mogę udawać, że jest okej. Nie mam na to dłużej siły - odezwała się Char, a po jej policzkach znów zaczęły spływać łzy. - Wiem, że nie jestem dla niego zbyt dobra. Jestem beznadziejna.
- Wcale nie jesteś - druga dziewczyna również poczuła napływające do oczu łzy.
- Właśnie, że tak. Nie potrafię dalej udawać, że jestem silna. Że on nic dla mnie nie znaczy - coraz więcej łez pojawiało się na kocu.
- Jesteś silna, dasz sobie radę - na te słowa Charlotte usiadła i zaczęła patrzeć na przyjaciółkę, a jej policzki coraz szybciej były moczone przez słone łzy.
- Od czterech lat - zaczęła mówić - Od czterech lat nie było godziny żebym o nim nie myślała. Od czterech lat jakoś dawałam sobie radę - mówiła coraz głośniej. Prawie krzyczała. - A teraz patrz, co ze mną zrobił! Jestem jak jedna z tych pieprzonych histeryczek z tych wszystkich głupich filmów o tym, że największym problemem kobiety jest miłość! - teraz już wyraźnie krzyczała przez łzy. - Pamiętasz? Zawsze się z nich śmiałam, jak przeżywały te wszystkie rozterki miłosne, a teraz zachowuję się chyba nawet gorzej! Nigdy nie myślałam, że on doprowadzi mnie do takiego stanu. Nie potrafię już dłużej być silna - zniżyła ton głosu, ale ilość łez się jeszcze bardziej powiększyła. Znów położyła głowę na brzuchu blondynki. - Po prostu ja już nie mam siły by udawać..
Claire, która również płakała, pochyliła się nad przyjaciółką, zabrała z jej twarzy mokry od łez kosmyk włosów i położyła rękę w opiekuńczym geście tak, że dłoń miała na jej głowie, a łokieć leżał na jej żebrach.
- Jesteś silna. Te cztery lata świadczą o tym, jak bardzo - zaczęła mówić przez łzy. - Nie musisz wstydzić się, że nie dajesz sobie rady. Każdy ma problemy. Niektórzy mniejsze, inni większe. Każdemu czasami zdarzają się dni, w których te problemy go po prostu przytłaczają. Musi wtedy jakoś odreagować. Wylać z siebie chociaż trochę bólu, który trzyma w sercu. Ty dawałaś sobie radę przez te cztery lata, teraz po prostu pękłaś, twój organizm stwierdził, że ma w sobie za dużo bólu. Każdemu się to zdarza. Prędzej czy później wrócisz do takiego stanu, w jakim byłaś przed piątkowym wydarzeniem.
- Boję się, że taka zostanę - odpowiedziała Char. - Że nie odnajdę w sobie wystarczająco siły aby odbić się od dna.
- Uda ci się. Ja w ciebie wierzę. Nie pozwól mu zobaczyć, że przez niego trafiłaś na to dno - ich emocje się już trochę uspokoiły. Claire nie płakała już praktycznie wcale, a po policzkach Charlotte spływały już tylko pojedyńcze łzy. - Idź jutro do szkoły i pokaż mu, co stracił. Pokaż, że potrafisz bez niego żyć. Potraktuj go tak, jak on traktował ciebie przez cały ten czas. Stań się szaloną nastolatką, której nie obchodzi to, co pomyślą sobie inni, co pomyśli sobie pewien chłopak. Pokaż mu, że potrafisz bez niego funkcjonować - powiedziała Air.
- Spróbuję - odparła krótko Charlie i znów zapadła cisza.

Po około piętnastu minutach Charlotte zasnęła.
Clair delikatnie położyła jej głowę na poduszce, a sama wstała z łóżka. Zanim wyszła poszła jeszcze na chwilę do łazienki umyć prawdopodobnie czerwoną od płaczu twarz.
Gdy sięgała po ręcznik, aby wytrzeć mokrą twarz zauważyła leżący na blacie telefon Charlie i świecącą się diodę o powiadomieniu.
'Ciekawe, czy w ogóle miała go w dłoni od piątku' pomyślała i wzięła go do ręki.
Mnóstwo SMSów i nieodebranych połączeń. Od niej samej, od Cass i Becci, Scootiego.. Nagle zobaczyła coś, czego zobaczyć się kompletnie nie spodziewała. Zobaczyła 28 nieodebranych połączeń od Jake'a.
Nie wiedziała po co dzwonił. Wiedziała, że nie może mu pozwolić kolejny raz skrzywdzić Charlie.
Usunęła wszystkie wiadomości, powiadomienia, wszystko, co mogłoby zdradzić Charlotte, że próbował się z nią skontaktować.
Chwilę zastanawiała się, co teraz zrobić po czym wzięła telefon i wyszła z łazienki.
Podeszła do biurka przyjaciółki i wygrzebała z iego jakąś kartkę i długopis.
'Jutro masz być w szkole i pamiętaj, że masz kom.' napisała szybko. Kartkę i telefon położyła na szafce nocnej obok łóżka Charlie i wyszła z pokoju.

- Śpi - powiedziała do siedzącej na kanapie Natalie zaglądając jeszcze na chwilę do salonu przed wyjściem. - Porozmawiałyśmy, może coś z tego będzie..
- Dzięki - odparła krótko z uśmiechem siostra przyjaciółki. Cair odwzajemniła uśmiech i wyszła z domu. Otwierając furtkę zauważyła wóz przeprowadzkowy naprzeciwko domu Wesbirtów.
'Nowi sąsiedzi' pomyślała i ruszyła w stronę przeciwną od kierunku do jej domu. Wiedziała gdzie ma iść.

***
Jake spadł z kanapy, gdy nagle obudził go głośny dzwonek do drzwi. Ktoś natarczywie prosił się o solidnego kopniaka.
Była niedziela. Już drugi dzień nie wychodził z domu. Cały czas spał przed telewizorem, albo odbijał piłeczką tenisową o ścianę. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca nawet we własnym domu. Najmniejsze szczegóły go złościły, przez co praktycznie cały czas chodził wkurzony. 
Non stop myślał o Charlie. O tej brązowookiej brunetce, która zakręciła mu w głowie kilka lat temu i którą ostatnio tak strasznie skrzywdził. Nie potrafił wybaczyć sobie, tego co zrobił.
- Czego? - zapytał otwierając gwałtownie drzwi. Po chwili zauważył, kto za nimi stoi. Zdziwił go ten widok, bo tej osoby się nie spodziewał.
- No może "dzień dobry" lub "cześć" byłoby grzeczniejsze? - powiedziała blondynka wczodząc do środka.
- Przepraszam. Cześć - powiedział zmieszany zamykając drzwi za dziewczyną. - Umm.. Claire, a co ty tu robisz?
- Przyszłam, aby powiedzieć ci, że masz zostawić Char w spokoju - odpowiedziała, co go jeszcze bardziej zdenerwowało. - Masz do niej nie dzwonić, nie pisać - kontynuowała.
- Ale - wtrącił tylko tyle próbując zaprotestować.
- Żadnego "ale"! Masz nie mieszać się do jej życia - teraz wyraźnie na niego krzyczała. - W szkole, na imprezach, wszędzie masz zachowywać się jakby nigdy nic się między wami nie wydzrzyło! Baw się dobrze z Olivią, ale Charlie zostaw w spokoju! - podeszła do niego i teraz krzyczała mu prosto w twarz.
- Nie. Nie zrobię tego - odpowiedział rozzłoszczony.
- Już dość przez ciebie wycierpiała! Nie pozwolę na więcej! Nie pozwolę ci więcej razy jej skrzywdzić! - dziewczyna nagle momentalnie zbladła i przyłożyła dłoń do ust. Spojrzała na zegarek, na którym dochodziła godzina jedenasta. - Gdzie jest łazienka? - spytała bardziej opanowanym tonem.
- Tam - powiedział wskazując drzwi na końcu korytarza.
Dziewczyna szybko tam pobiegła i po chwili Jake usłyszał odgłos wymiotowania. Nie chciał tam zaglądać. Poszedł do kuchni, wziął ręcznik papierowy i szklankę, do której nalał wody i stanął obok drzwi do łazienki czekając, aż Air z niej wyjdzie.
Nie musiał czekać długo. Dziewczyna wyszła, wytarła twarz przygotowanym przez niego ręcznikiem i wypiła całą wodę.
- Wszystko ok? - zapytał.
- Nie wiem, co jakiś czas mnie takie mdłości łapią ostatnio - odpowiedziała. - Ale to nic wielkiego, czuję, że już przechodzą.
- Mimo wszystko chyba powinnaś się zobaczyć z lekarzem - oznajmił. Był na nią nadal wkurzony, ale chyba na serio coś było nie tak skoro tak bardzo wymiotowała.
- Wracając do tematu, dla którego tutaj przyszłam - powiedziała znów przyjmując kamienny wyraz twarzy. - Nie będziesz do niej pisał, ani do niej dzwonił. Od piątku nie używała telefonu więc nie wie, że już próbowałeś się z nią skontaktować i niech tak zostanie. Nie będziesz się do niej niepotrzebnie odzywał. Pozwolisz jej wieść spokojne życie bez ciebie w nim.
- Nie po.. - nie dokończył wyrazu, bo dziewczyna ponownie mu przerwała.
- Nie obchodzi mnie, co ty o tym myślisz. Masz w końcu zostawić ją w spokoju - skończyła i ruszyła w stronę wyjścia. Zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Aaaggrhh!! - krzyknął Jake z wściekłości roztrzaskując z całej siły o ścianę trzymaną szklankę.
Jeszcze kilka minut plątał się po domu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, po czym chwycił kurtkę i ruszył w stronę domu Reggie'go. Musiał odreagować. Chciał pograć z kumplami w bilarda popijając piwo. Chciał choć na chwilę zapomnieć o Charlie i dostosować się do poleceń Claire. Udał się okrężną drogą, aby nie musieć mijać domu brunetki.
***
Claire szła do domu. Nadal czuła w ustach ten okropny posmak wymiocin.
'Grypa żołądkowa. Chyba muszę iść do jakiegoś innego lekarza' myślała. Ze słuchawek słyszała najnowszy singiel Demi Lovato "Heart Attack". Ostatnio strasznie spodobała jej się ta piosenka.

Wyciągnęła telefon. 'Tęsknię..' napisała do Joseph'a, z którym widziała się ostatnio miesiąc temu, gdy przyjechał odwiedzić ją i swoją rodzinę. Po około dziesięciu minutach przyszła odpowiedź 'Ja też. I to strasznie, ale jakoś damy radę. Jeszcze 1.5 roku. Kocham cię'.
Półtora roku. Tyle zostało do jego stałego powrotu. Był w Hiszpanii już rok. Nie chciał wyjeżdżać, nie chciał jej zostawiać, ale jego tata dostał tam dobre zlecenie i musiał wyjechać, a razem z nim cała rodzina. Ojciec obiecał im, że to tylko na te dwa i pół roku, później wrócą i już nigdzie nie wyjadą.
'Aż do innej galaktyki.' odpisała. To było ich powiedzenie. "Kocham cię aż do innej galaktyki".
Może to dziwne i trochę kiczowate, ale oni na prawdę pokochali się od pierwszego wejrzenia. Joe przyjechał do miasteczka trzy lata temu. Na początku każda dziewczyna miała do niego słabość. Nowy chłopak w szkole i na dodatek taki przystojny. Ale on od początku w głowie miał Air. Od kiedy z szerokim uśmiechem na twarzy odezwała się do niego pierwszy raz na geografii pytając czy może porzyczyć długopis. Trzy miesiące po tym wydarzeniu oficjalnie byli parą. Nie taką typową gimnazjalną parą, która zrywa po upływie pół roku. Ich związek jest niesamowity. Każda dziewczyna w szkole zazdrościła Clair takiego chłopaka. Spędzali razem każdą wolną chwilę, chodzili na spacery, wygłupiali się. Gdy dowiedzieli się, że Joe musi wyjechać próbowali znaleźć jakikolwiek sposób, aby do tego nie doszło, ale niestety nie udało im się. Trzy ostatnie dni przed jego wyjazdem byli nierozłączni. Szczegół, że oboje byli cały czas przygnębieni, Air co jakiś czas płakała, a on razem z nią widząc jej łzy. Dziewczyna po jego wyjeździe zamknęła się w pokoju na tydzień.
Teraz cieszyła się jak dziecko z każdej chwili spędzonej razem, gdy przyjeżdżał ją odwiedzić.
Clair uśmiechnęła się na myśl o chłopaku, a po policzu popłynęła jej pojedyncza łza. Chciała mieć go teraz przy sobie. Móc się do niego przytulić i znów poczuć smak jego ust. Przygryzła wargę na myśl o tym.
-Jeszcze osiemnaście miesięcy - powiedziała do siebie zamykając na chwilę oczy i wypuszczając z płuc powietrze. - Dam radę..

_____________________________________________________________________________________

No to jest!
Wprowadziłam w końcu Clair!
Podoba wam się jej postać? I wgl rozdział?
Nie wiele było Charlie, ale tylko ten rozdział.

Do bohaterów dodałam dwie postacie.
Joe - chłopaka Clair oraz pewnego chłopaka, który pojawi się w kolejnym rozdziale.

I jak pewnie zauwarzyliście zmieniłam wygląd, tak wiem, że jest do dupy, tak jak samo opowiadanie ale pierwszy raz coś takiego robiłam.
Nagłówek pewnie zmienię, bo ten jest straszny, ale najpierw muszę coś innego przygotować.

Czekam na komentarze.