środa, 20 lutego 2013

004.


Na początku chcę was strasznie przeprosić za tak żadkie dodawanie rozdziałów,
ale niestety mam trójkę starszego rodzeństwa i ciężko mi dostać się do komputera lub laptopa :/
Również z góry przepraszam za wszelkie błędy, literówki czy braki literki "l/ł" (niestety nadal mi ona szwankuje).
Oraz takie powiadomienie:
Akcja toczy się w miasteczku w USA, więc niektórzy posiadają już prawo jazdy ;)
i jeszcze tylko mała prośba, abyście zostawili po sobie komentarz, chociaż jakąś głupią emotkę, bo chcę wiedzieć ilu ludzi to czyta :p
ENJOY!
____________________________________________________________________________________

Jake poczuł się lekko zdezorientowany, gdy Olivia nagle go pocałowała.
- C.. co to było? - zapytał, gdy się od niej oderwał.
- Nie udawaj, przecież wiem, że tego chciałeś - odpowiedziała z podstępnym uśmiechem na twarzy.
- Nie! Wcale nie. My się tylko kumplujemy, zrozum to - rzucił i odszedł.
- Ale Jake! Co z nami? - usłyszał jeszcze dziewczynę, ale ją zignorował.
Zauważył, że w rogu stoją Cass, Becca, Scootie, Matt i Reggie. Rozmawiali o czymś. Głównie dziewczyny ze Scootim. Właściwie to nie rozmawiali, krzyczeli w pośpiechu i zdenerwowaniu. Chłopak postanowił podejść bliżej i sprawdzić o co chodzi.
- Musimy ją znaleźć teraz - krzyczała Cassandra do Scootiego. - Ona mogła pobiec gdziekolwiek, przecież ona może sobie coś zrobić.
- Znam ją, nie posunęłaby się do zrobienia sobie krzywdy, co najwyżej ktoś jej może coś zrobić - doparł chłopak.
Jacob nagle uświadomił sobie, że nigdzie nie ma Charlie. To o niej rozmawiają.
- Dobra, trzeba jej poszukać - oznajmił Scooter. - Cass, Reggie i Matt pójdziecie do parku, Becca ty weź Mike'a i sprawdźcie czy nie ma jej w jakimś innym klubie i w ogóle pochódźcie po ulicach, a ja sprawdzę pewne miejsce.
Jake stał tam i się nie odzywał. Musieli znaleźć Charlie. Ale dlaczego? Przecież przed chwilą tu była i się dobrze bawiła.
- A ja? - spytał nagle i wszyscy odwrócili się i popatrzyli na niego jak na śmiecia.
- Ty trzymaj się od niej z daleka. Znajdź Olivię i bawcie się dobrze - powiedziała do niego oschle Cass i poszła w stronę szatni. Reszta zrobiła to samo.
Nagle go olśniło. Char musiała zobaczyć, jak Olivia go całuje.
- Kur*a! - krzyknął w złości i uderzył pięścią w ścianę.
Zdenerwowany ruszył w stronę Olivii.
- Nigdy nie było, nie ma i nie będzie nas! - krzyknął jej prosto w twarz i wyszedł z klubu po drodze biorąc swoją skórzaną kurtkę z szatni.

Znów wszystko zchrzanił. Szedł chodnikiem kopiąc po drodze wszystko co wpadło mu pod nogi. Chciał ją znaleźć i wszystko wyjaśnić. Chciał powiedzieć jej, że cały czas ją kocha, że nie wyobraża sobie dnia, w którym przestanie.
Nie wiedział, gdzie ma iść. Błąkał się po ulicach.

***
 
Charlie usiadła przy barierce na moście. Była już zmęczona biegiem, a przez płacz i zimny wiatr, wiejący jej prosto w twarz nie mogła złapać oddechu.
Trzęsła się z zimna, ale teraz mało ją to obchodziło. Siedziała tak w rozpiętej kurtce, którą pospiesznie wzięła z szatni w Maezji, a łzy spływały jej po policzkach.
Znów dała się nabrać. Znów pomyślała, że może jadnak coś z tego wyjdzie.
'Dlaczego zawsze muszę być taka głupia i naiwna?' pytała się w myślach.

***


Scootie zatrzymał się przed mostem. Wysiadł z samochodu i ruszył w stronę przyjaciółki.
Bez słowa usiadł obok niej. Charlotte cała zapłakana położyła głowę na jego ramieniu. Siedzieli tak w ciszy.
- Dlaczego to wszystko musi być takie pojebane? - odezwała się wkońcu dziewczyna.
- Bo takie jest życie. Nie jest łatwe - powiedział spuszczając głowę.
- Dlaczego ten na górze stawia przed nami takie trudności? - zadała koejne pytanie.
- Bóg przygotował ci takie życie, bo wiedział, że sobie poradzisz - odparł i popatrzył na gwiazdy. Po chwili odwrócił się w stronę Char. - Jesteś silną dziewczyną. Nie pozwól, aby taki Jake cię zniszczył.
- Wiesz, że spędziliśmy dzisiaj razem prawie całe popołudnie? - już prawie opanowała łzy.
- Ty i Jake? - odpowiedział pytaniem na pytanie lekko zdziwiony.
- Yhym. Jak po matmie wybiegłam ze szkoły to na niego wpadłam. Zabrał mnie do swojego domu, porzyczył suche ubrania, zrobił herbatę.. Później oglądaliśmy film, a na końcu wyszło tak, że rzucaliśmy się poduszkami po całym salonie - delikatnie się uśmiechnęła wspominając dzisiejsze miłe chwile. - Narobił mi tym nadzieji, a później obściskiwał się z Olivią - po wypowiedzeniu tych słów do oczu napłynęła jej kolejna dawka słonych łez.
Scooter chwycił dziewczynę za ramiona i popatrzył jej w oczy.
- Jake to mój przyjaciel - zaczął mówić głośno i wyraźnie - ale wiem, że to chyba największy dupek w szkole i nie wie, jak należy zachowywać się wobec dziewczyn. Charlie nie warto tracić na niego czasu. Jedyne co możesz teraz zrobić, to wstać, pozwolić mi cię odwieźć do domu, zasnąć, wstać rano i traktować go tak, jak on traktuje ciebie, a jednocześnie pokazać mu, co stracił i najważniejsze, próbować wybić go sobie z głowy. I tak dzień w dzień - chłopak zakończył swoją mowę.
Przez chwilę siedzieli i się nie odzywali. Charlie już nie płakała. W pewnym momencie zaczęła się podnosić, Scootie pomógł jej wstać i ruszyli w ciszy do samochodu.
'Mam ją. Jest w porządku, zaraz odwiozę ją do domu' idąc napisał SMSa, którego wysłał do Cassie i Rebbeci.
Wsiedli do auta i ruszyli w stronę domu dziewczyny.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mnie znaleźć? - zapytała Char przerywając ciszę.
- Przyszłaś tu, gdy zerwaliście - odpowiedział. - Wiem, że to było daaawno temu, ale pomyśałem, że może jednak.
- Serio? Pamiętasz to? - spytała zdumiona. - Przecież ja sama nie wiedziałam dlaczego tam pobiegłam.
- Może to taki twój instynkt? - powiedział chłopak lekko się śmiejąc.
- Heh, może - odparła spowrotem zatapiając się w myślach.
Dalsza droga minęła w milczeniu.

Charlie odwróciła się ostatni raz w stronę przyjaciela, gdy byli już pod jej domem.
- Dziękuję - powiedziała, na co ten się uśmiechnął.
- Wszystko będzie ok, zobaczysz - dodał na pożegnanie.
Dziewczyna wysiadła z samochodu i ruszyła w stronę drzwi.
Scooter pojechał do domu.
 
***
 
- Scoot ją znalazł - powiedziała Rebbeca do Mike'a po przeczytaniu SMS'a. - Nic jej nie jest na szczęście.
Szli właśnie, trzymając się za ręce, w stronę do kolejnego klubu, w którym chcieli szukać przyjaciółki. Nagle dziewczyna potknęła się o dziurę w chodniku. Mike złapał ją w ostatniej chwili przed spotkaniem się z wielką kałużą i przyciągnął do siebie. Oboje zaczęli się śmiać.
- Zie zabij się fajtłapo - powiedział patrząc w jej szare oczy i trzymając jej twarz w dłoniach, po czym delikatnie pocałował ją w czoło. - To może odpuścimy sobie te wszystkie kluby i pójdziemy do ciebie? - zaproponował z nieustającym uśmiechem.
- Świetny pomysł - dziewczyna przyłożyła swoje wargi do jego. Chłopak natychmiast odwzajemnił pocałunek.
Po chwili oderwali się od siebie nadal mając na twarzach uśmiechy i ruszyli w stronę domu dziewczyny. Mike objął ją ramieniem i idąc jeszcze raz pocałował jej głowę. Całą drogę się śmiali.
Właśnie za to Rebbeca go kochała. Te wszystkie chwile, w których czuła się szczęśliwa nie pozwalały jej od niego odejść. W tych momentach kochała go najbardziej. Wtedy zapominała o wszystkich wylanych łzach i spuchniętych, czerwonych policzkach. Wszystkie te najprostsze gesty spawiały, że na jej twarzy czasami jednak pojawiał się uśmiech.
 
Gdy Becca zamknęła za sobą drzwi frontowe, Mike przycisnął ją do nich i zaczął namiętnie całować. Dziewczyna nie przerywając pocałunku ściągnęła buty i objęła chłopaka upuszczając na podłogę kurtkę, którą wcześniej ściągnęła.
Jej rodzice wyjechali z przyjaciółmi nad jezioro, więc w domu nie było nikogo oprócz kota.
Po chwili stania przy drzwiach chłopak wziął Beccę na ręce i ruszył schodami w stronę jej sypialni. Dziewczyna splotła ręce wokół jego szyi i patrzyła w jego niebieskie oczy z uśmiechem na twarzy.
Mike otworzył tyłem drzwi, podszedł do łóżka i położył na nim dziewczynę.
Opierał się na jednej ręce, a drugą głaskał ją po policzku. Oboje się uśmiechali. Dziewczyna chwyciła go za tył głowy i delikatnie przyciągnęła do swojej twarzy tak, że ich wargi się spotkały. Tym razem chłopak nie całował jej namiętnie, gwałtownie, nie zatapiał się w jej ustach, tylko składał na nich delikatne pocałunki. Dziewczyna ściągnęła z niego koszulkę, on zrobił to samo. Zaczął składać pocałunki na jej szyi, później niżej na jej ciele.
Rebbecę wypełniało teraz szczęście. Nie czuła się całkowicie bezpiecznie w jego ramionach, ale wiedziała, że to w nich powinna teraz być. Chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie, żeby nie było już więcej kłótni i kolejnych łez. Żeby była po prostu miłość.
 
***
 
Charlie weszła do swojego pokoju i spojrzała w lustro. Twarz miała spuchniętą od płaczu, a włosy całkowicie roztrzepane przez wiatr. Postanowiła wziąść prysznic, aby opanować swoje ciało i myśli.
Miała własną łazienkę przy pokoju, więc nie musiała się obawiać, że natknie się na mamę lub Natalie wracającą z imprezy.
Ściągnęła z siebie ubrania, weszła do kabiny i pozwoliła strumieniom ciepłej wody spływać po jej włosach i ciele.
Znów zaczęła myśleć o dzisiejszym dniu. O jego dobrej i złej części.
'To wszystko, to moja wina. To dlatego, że jestem taka naiwna' jej myśli były w totalnym chaosie. 'Boże, jaka ja jestem głupia! Znowu dałam mu się omamić! Znowu pozwoliłam sobie na nowo się w nim zakochać' obwiniała się.
Krople wody zaczęły się mieszać ze łzami.
'Nie jestem dla niego wystarczająco dobra, aby wzbudzić w nim jakiekolwiek uczucia. Jestem po prostu jego zabawką, którą bawi się gdy sobie o niej przypomni, a jak się mu znudzi traktuje jak kolejnego niepotrzebnego śmiecia' jej myśli wirowały, a do oczu napływało coraz więcej łez.
Przyłożyła dłoń do ust próbując powstrzymać szlochanie. Łzy lały się po jej twarzy strumieniami.
Zakręciła wodę, wyszła z kabiny owijając wokół siebie ręcznik, otworzyła jedną z szóflad i zaczęła w pośpiechu czegoś szukać. Nie przestawała płakać, trudno jej było złapać oddech.
W końcu znalazła. Podniosła małą, płaską, srebrną rzecz przed oczy. W dużym lustrze widziała swoje odbicie, ale nie na nie patrzyła.
Przyłożyła żyletkę do przedramienia i wykonała niepewny ruch starając się nie przeciąć żył. Z rany zaczęła powoli wypływać krew.
Nie chciała się zabić. Chciała siebie ukarać.
Ukarać się za to, jaka była. Za to, że nie potrafiła o nim zapomnieć.
Nagle Charlie rzuciła żyletką w kąt blatu, za umywalkę. Złapała się za głowę i osunęła na podłogę. Leżała na środku łazienki zachodząc się od płaczu.
'Co ja robię?' pytała się w myślach. 'Nie powinnam tego robić. Do jakiego stanu on mnie doprowadził?'
Nie próbowała już powstrzymać płaczu. Nie miała już na to siły. Pozwoliła łzom swobodnie spływać.
W tej chwili czuła przepałniającą ją pustkę i rozpacz.
Leżała tak jakąś godzinę wpatrując się w jeden punkt, podczas gdy po jej policzkach spływały kolejne łzy. Zaczynała się nienawidzieć.
Słyszała co jakiś czas, jak jej telefon wibruje na blacie, ktoś próbował się do niej dodzwonić, ale nie obchodziło jej to. Była zamknięta w bólu, który sprawiał jej Jacob i nie potrafiła się z niego wydostać. Chciała wymazać go z pamięci, ale nie potrafiła..
 
***
 
Jake rzucił telefonem na drugą część pokoju, gdy trzynasty raz usłyszał włączającą się pocztę głosową Charlie. Kopnął ze złości w biurko.
Złapał się za głowę i opadł na oparcie krzesła. Czuł złość na siebie. Chciał z nią porozmawiać, wytłumaczyć jej wszystko, przeprosić i spróbować wszystko naprawić. W tym momencie nienawidził siebie, za to co zrobił, jak ją potraktował.
Po policzku spłynęła mu łza. On ją kochał, nigdy nie przestał. Chciał w końcu jej to powiedzieć, ale znów wszystko spierdolił.
On chciał po prostu powiedzieć jej prawdę.
 
 
 
 
________________________________________________________________
 
+ Jeśli chcielibyście być informowani o rozdziałach, zostawcie w komentarzu nr GG, e-mail, twittera lub coś innego :)
Oraz dodałam po prawej stronie zakładkę obserwatorzy, więc możecie się dodać :)



poniedziałek, 4 lutego 2013

003.

To chyba powinno być tak, że każdy następny rozdział wychodzi lepiej, no nie?
U mnie jest na odwrót.
Każdy kolejny coraz gorszy.

Ale ciul z tym, macie, pisałam go tak łącznie koło 6 h, ponieważ miałam niestety pewnego, małego "pomocnika".
Czekam na komentarze.

http://www.youtube.com/watch?v=xyqQ4iT4IeU

ENJOY! 
____________________________________________________________________________________

Charlie ściągnęła kurtkę, która i tak nic nie pomogła. Oboje z Jake'iem przemokli do suchej nitki.
- No tak nie będziesz siedzieć u mnie w domu - powiedział chłopak jednocześnie ściągając swój mokry T-shirt i pokazując umięśnione ciało. Charlie nie mogła oderwać oczu od jego wysportowanej sylwetki.
Tak właśnie, stał przed nią Jacob Marsh bez koszulki, troszcząc się o nią. Nie mogła w to uwierzyć.
- Ściągaj ten przemoczony sweter, zaraz przyniosę ci jakieś ubrania Brigi - powiedział. Brigitta to starsza siostra Jake'a, była akurat na tygodniowym wypadzie pod namioty ze znajomymi. - Na pewno nie miałaby nic przeciwko.

Char już prawie zapomniała o tym, co wydarzyło się w sali matematycznej. Teraz jej umysł wypełniały pytania. 'Dlaczego on to robi? Dlaczego się o mnie troszczy? Czy ja jeszcze śpię? Dlaczego on się tak zachowuje?'. Nie odzywała się, była za bardzo zszokowana zachowaniem chłopaka, aby wydusić z siebie chociaż jedno słowo. Po prostu stała tam i zastanawiała się, czy to nie jest tylko jakiś głupi żart.

Chłopak szybko przyniósł jej z góry coś do przebrania. Sam nadal nie miał na sobie koszulki.
- Niestety nie mam pojęcia gdzie moja siostra trzyma jakieś zwykłe koszulki. W szafie wiszą tylko koszule i jakieś dziwne rzeczy, nawet nie wiem jak to wszystko się nazywa. Znasz moją siostrę i wiesz, że lubi dobrze wyglądać i jednocześnie być oryginalną, najprawdopodobniej to wszystko nie jest za wygodne - powiedział z tym swoim uśmiechem, którym rozbrajał chyba każdą dziewczynę.
- Tak, znam styl Brigi - powiedziała Charlie odwzajemniając uśmiech.
- Więc wolałbym nie grzebać jej w szufladach i szafkach, boję się co tam mogę znaleźć - oznajmił śmiejąc się. - Wziąłem ci jakieś jej legginsy z suszarki, a co do T-shirtu i bluzy musisz zadowolić się moimi - podał dziewczynie ubrania.
- Ymm.. dzięki - powiedziała niepewnie dziewczyna.
- W łazience powinna być też suszarka, możesz jej użyć - dodał.
- Pewnie to zrobię - odpowiedziała patrząc na kosmyk mokrych włosów, którym zajmowała swoje palce.
- Dobra, nie stój tak, tylko idź jak najszybciej się przebieraj, bo na serio zachorujesz - powiedział śmiejąc się i popychając dziewczynę w stronę łazienki.
Charlie posłusznie zrobiła to, co kazał.

Dziewczyna miała na sobie już suche legginsy, dziwnie się czuła z myślą, że jest w domu u Jake'a i ma sobie normalnie jak gdyby nigdy nic chodzić w jego ubraniach.
Charlie rozłożyła koszulkę, był na niej nadruk z napisem 'Kill them all!'. '"The Walking Dead", kiedy ja to ostatnio oglądałam? Muszę nadrobić zaległości' pomyślała z uśmiechem. Lubiła ten serial, widocznie nie tylko ona. Nie miała ostatnio czasu oglądać, miała chyba 5 odcinków zaległości.
Char założyła T-shirt i szarą bluzę, wysuszyła chociaż trochę włosy suszarką, która na szczęście leżała w widocznym miejscu, więc dziewczyna nie musiała grzebać po szafkach i po niecałych piętnastu minutach wyszła z łazienki.


Zastała Jake'a w kuchni. 'Niestety..' pomyślała, gdy zobaczyła, że ma on już na sobie koszulkę.
- Piwo niestety się skończyło, więc jaką chcesz herbatę? -  spytał, gdy usłyszał, że dziewczyna weszła do pomieszczenia.
- Umm.. masz może jakąś owocową? 
- Jest jakaś truskawkowa - pokazał Charlotte pudełko. - Może być?
- Jasne, uwielbiam ją - odparła z lekkim uśmiechem i podeszła do okna. 'Cholerna ulewa' pomyślała wyglądając za szybę.
- Nie zapowiada się, żeby miało szybko przestać padać - powiedział Jake, który nagle znalazł się za plecami Char. Dziewczyna wzdrygnęła się zaskoczona, na co chłopak się zaśmiał. - To co się dokładnie wydarzyło na tej matmie? - spytał.
Dziewczyna spochmurniała.
- Suka czepiła się jednego głupiego przecinka, którego niby nie było, w zadaniu wychodzącym poza nasz materiał nauczania i postawiła mi pałe. Oprócz tego jeszcze jedna za brak zeszytu - wyjaśniła szybko.
- Szmata - odparł któtko Jake.
- Taa.. Chyba przez jakiś czas nie pojawię się na jej lekcji.
- Dobra, to może teraz jakiś fim? Chyba, że wolisz siedzieć i nic nie robić - powiedział chłopak podchodząc do szafki i biorąc do ręki pudełko pełne płyt. - Wybieraj - podał je dziewczynie.
Charlie czytała tytuł po tytule, nie mogąc się zdecydować na jeden.
- To - powiedziała w końcu podając pomysłodawcy wybraną płytę.
- "Zielona mila"? O czym to? - spytał wkładając płytę do DVD.
Dziewczyna spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
- Nie oglądałeś "Zielonej mili"!? - zapytała z niedowierzaniem.
- Yyy.. no nie.. 
- Masz to nagrane na DVD, ale i tak tego nie oglądałeś? O nie, włączaj to jak najszybciej. Muszę przypilnować, żebyś to obejrzał. Przecież to jest genialne! 
Chłopak tylko się zaśmiał i posłusznie włączył film.  Usiedi na fotelach i zaczęli oglądać.

- Ej, ty płaczesz? - spytał Jake nagle pod koniec filmu. Charlie nie oderwała oczu od ekranu telewizora, tylko chwyciła najbliższą poduszkę i rzuciła nią w stronę chłopaka, który zaczął się głośno śmiać.
- Nie śmiej się ze mnie! - krzyknęła dziewczyna z lekkim oburzeniem.
- Hahahahaha, ale ty na serio płaczesz, hahahaha - Jake nie przestawał się śmiać.
- Ej, no! Oglądaj! - powiedziała Char sama zaczynając się śmiać. - To jest bardzo życiowy i wzruszający film, mam prawo płakać.
- No dobra, dobra, oglądam dalej - oznajmił chłopak i starał się zakończyć film w spokoju, ale co chwila wybuchał śmiechem.
Za którymś razem Charlie chwyciła kolejną poduszkę i znowu zaatakowała chłopaka.
- Mam jeszcze przy sobie dwie - powiedziała nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- A ja mam cztery - chłopak odrzucił poduszkę.
- No to teraz oboje mamy po 3 - odpowiedziała, łapiąc nadlatujący obiekt.
Chłopak zaśmiał się, a Charlie mu zawtórowała, po chwili rzucali się poduszkami po całym pokoju.
Śmianie się przerwał dźwięk telefonu dziewczyny.
- Mama - oznajmiła krótko i odebrała telefon wciąż mając na twarzy szeroki uśmiech.
- Gdzie ty jesteś? - usłyszała w słuchawce.
- Wstąpiłam do kolegi po drodze ze szkoły, bo mnie ulewa złapała.
- Ale już od prawie godziny nie pada.
- Nie zauważyłam, oglądaliśmy film.
- A pamiętasz, że dzisiaj piątek i jak co tydzień jesz lunch z tatą? Byliście umówieni na 16:00, a która jest teraz? - spytała mama.
Charlie popatrzyła na zegarek stojący obok telewizora.
- Cholera, 15:20 - odpowiedziała dziewczyna. - Zaraz będę w domu.
- No lepiej się pospiesz - rodzicielka Charlotte rozłączyła się.
Dziewczyna włożyła telefon do kieszeni bluzy i udała się szybkim krokiem do drzwi.
- Muszę iść, spotykam się dzisiaj z tatą - powiedziała do Jake'a zakładając buty.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś coś obejrzymy razem - oznajmił chłopak opierając się o framugę drzwi do salonu i wkładając na twarz ten swój ideany uśmiech, który rozbrajał dziewczynę za każdym razem.
- Ja również - odpowiedziała opanowując swoje myśi i emocje.
- A tak w ogóle, to spotykamy się dzisiaj w Malezji, co nie?
- Widzimy się w Maezji - odparła dziewczyna uśmiechając się i otwierając drzwi.
- No to na razie.
- Do zobaczenia - powiedziała i wyszła.
Jake stał tak jeszcze chwilę uśmiechając się i myśląc o mile spędzonym popołudniu.
___
 

- Cholera! - krzyknęła nagle Charlie gdy sięgała po telefon i zorientowała się, że nadal ma na sobie nie swoje ubrania. 'Teraz już nie będę się wracać, bo na serio się spóźnię. Jutro wpadnę, oddam jego i wezmę swoje' stwierdziła i przyspieszyła tempo.
 
***
 

- Nie kłam dziwko! - krzyknął Mike rzucjąc telefonem Rebecci na łóżko.
- Nie jestem taka jak ty i nie zdradzam z pierwszym lepszym!
- Kate to był jednorazowy przypadek i myślałem, żę już to sobie wyjaśniliśmy! Z nikim więcej cię nie zdradziłem, a u ciebie w telefonie tylko zdjęcia z różnymi chłopakami! - krzyczał prosto w twarz swojej dziewczynie.
- No bo nie można mi już nawet zrobić sobie zdjęcia z kuzynem czy kolegą? Mam przejrzeć twój telefon? - odpowiedziała z kamiennym wyrazem twarzy dusząc w sobie łzy.
Chłopak nie wytrzymał napięcia i uderzył ją otwartą dłonią w policzek. Dziewczyna zarzuciła głową pod wpływam siły uderzenia i dotknęła swojej twarzy z otwartymi ustami zszokowana tym, co się dopiero stało.
- Przepraszam - powiedział nagle Mike również zszokowany tym co zrobił. Nie mógł powstrzymać łez napływających do jego oczu gdy zobaczył czerwony śad na twarzy dziewczyny. - Przepraszam, na prawdę nie wiem jak mogłem to zrobić, przepraszam - powtarzał połykając łzy i siadając na łóżku.
To nie zdarzyło się po raz pierwszy. Dziewczyna mimo wszystko wiedziała, że on na prawdę żałuje tego, co zrobił.
- Już spokojnie. Nie martw się. Nawet nie bolało - skłamała siadając obok i obejmując chłopaka ramieniem aby choć trochę go pocieszyć. Wiedziała, że nie może okazać teraz słabości, nie może się rozpłakać.
- Przepraszam, nie powinienem tak gwałtownie reagować.
- Już okej, cicho, nie płacz już - powtarzała Becca do chłopaka, aby go uspokoić. Mogłoby to się wydawać dziwne, że chłopak płacze, ale on sam nie mógł uwierzyć w to, co zrobił.
Dziewczyna podniosła jego brodę i go pocałowała, nie musiała czekać na odwzajemnienie.
- Kocham cię. Mimo wszystko ja cię kocham i nigdy nie zdradzę - oznajmiła, gdy na chwilę się rozłączyli, po czym znów pozwoliła chłopakowi wtopić się w jej usta.
Po chwili Rebecca oderwała swoje wargi od chłopaka.
- Przepraszam jeszcze raz - powiedział gładząc jej policzek.
- Myślę, że powinieneś już iść. Chciałabym się chwilę przespać - R podniosła się z łóżka.
Nastolatek nie protestował tylko wstał i razem zeszli na dół w ciszy.
 
Rebecca stała i patrzyła jak Mike zakłada kurtkę.
- Pa mała - powiedział całując ją w policzek, który właśnie uderzył.
- Pa - odpowiedziała krótko, po czym chłopak wyszedł.
Becca momentalnie osunęła się na podłogę i zalała się łzami. Nie wiedziała, dlaczego ona nadal to wytrzymuje, dlaczego z nim jeszcze nie zerwała.
Te napady złości zdarzały się coraz częściej, coraz częściej się kłócili, ale ona zawsze mu to wybaczała. Nie wiedziała.
 
***
 
Charlie, Nat i Chris jedli lunch z ojcem w swojej ulubionej restauracji.
Dziewczyna lubiła te spotkania. Zawsze dużo się śmiali i rozmawiali. Cieszyła się, że po rozwodzie rodziców ich rodzina się całkowicie nie rozpadła.
Spotykali się co piątek, każdy miał to już zakodowane w głowie. Czasami nawet mama do nich dołączała. Wyłączali wtedy telefony i spędzali miło, rodzinnie czas.
 
- Pa tato - powiedziała Char całując go w policzek na pożegnanie.
- Pa Słońce - odpowiedział uśmiechając się.
Dziewczyna wyszła z samochodu i ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Gdy już przy nich stanęła odwróciła się na chwilę i pomachała tacie z uśmiechem, po czym weszła do środka.
Charlie od razu wyciągnęła z torby telefon, włączyła go i poszła na górę, zaglądając po drodze do salonu, aby oznajmić mamie, że jest już w domu. 
Gdy była już w pokoju otworzyła czekającą wiadomość SMS od Cass.
'Pamiętaj, że dzisiaj do Malezji, bądź u mnie o 20 :)' przeczytała i spojrzała na zegarek. Była 18. Miała jeszcze dwie godziny.
Dziewczyna wciąż myślała o dzisiejszym popołudniu. Nadal nie była pewna, czy to zdarzyło się na prawdę, czy może wszystko sobie wymyśliła, ale gdy zauważyła czarną, męską koszulkę leżącą na jej łóżku stwierdziła, że to jednak prawda.
Char postanowiła zejść do salonu i obejrzeć jeszcze coś z mamą zanim wyjdzie. Może akurat jakiś ciekawy film leci.
___
 

Char nacisnęła dzwonek stojąc pod drzwiami Cassandry.
- No nareszcie jesteś - powiedziała Cass otwierając przyjaciółce drzwi.
Char weszła i zamknęła za sobą drzwi.
- Masz twoją kurtkę, gdyby nie ja to już dawno leżałaby w schowku u sprzątaczek.
- Dzięki - Charlotte wzięła kurtkę i od razu założyła ją na siebie.
- Gdzie ty później poszłaś?
- Yyy.. później ci powiem - Char nie chciała teraz znów sobie tego wszystkiego przypominać i się rozkojarzać.
- Zresztą nieważne. Nawet nie wiesz jak się Melbrook'owa na ciebie wkurzyła - Cass nadawała jak katarynka zakładając buty.
- Możemy nie gadać dzisiaj o matmie? Chcę się po prostu odstresować i potańczyć.
- Okej. Becca kazała wstąpić jak będziemy szły, Clair nadal umiera, a z resztą spotkamy się na miejscu. Dobra, możemy iść - oznajmiła dziewczyna zapinając kurtkę.
- No w końcu.
- Maaamoo!! Wychodzę!! - krzyknęła Cass zamykając drzwi.
Dziewczyny ruszyły w stronę klubu.
___
 
Gdy weszły do środka przy barze zastały chłopaków. Nie zwracając na nich uwagi od razu ruszyły na parkiet i zaczęły tańczyć, śpiewać i się śmiać.
Jake uśmiechnął się na widok Char, natychmiast ruszył w jej kierunku i porwał do tańca.
- Bitwę na poduszki ja wygrałem - powiedział do niej.
Dziewczyna zaczęła się głośno śmiać.
- W twoich snach! - odparła skacząc w rytm muzyki.
Przetańczyli i prześmiali się razem kilka piosenek. Char jeszcze nigdy się tak dobrze nie bawiła.
- Chcesz coś do picia? - spytał chłopak, gdy skończyła się kolejna piosenka.
- Jasne. Będę gdzieś koło dziewczyn - oznajmiła i chłopak ruszył w stronę baru, a ona dołączyła do dziewczyn.
- No, no! Widzę, że się nieźle bawisz Charlie - stwierdziła Rebecca śmiejąc się.
- Nieźe to mało powiedziane! - szeroki uśmiech nie schodził dziewczynie z twarzy. - O kurde! Kocham tą piosenkę! - krzyknęła Char, gdy usłyszała "Just One Last Time" Davida Guetty (http://www.youtube.com/watch?v=xyqQ4iT4IeU).
Zaczęła tańczyć na środku parkietu śmiejąc się i zapominając o całym świecie. Pierwszy raz od dłuższego czasu czuła się na prawdę szczęśiwa.
Nagle zatrzymała się na chwilę i otworzyła oczy. Nie był to dobry pomysł. Szeroki uśmiech momentalnie zniknął.Nie spodziewała się tego, co zobaczy.
Stała zwrócona w stronę baru, gdzie stał Jake. Całował się z Olivią.
Charlie stanęła jak wryta. Czuła, że do oczu napływają jej łzy.
- Char co.. - nie skończyła pytania Cass, ponieważ już wiedziała co jest. Zobaczyła na co patrzy przyjaciółka. - Charlie.. - powiedziała tylko kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.
- Nie dotykaj mnie. Chcę z tąd wyjść - zaczęła mówić Char. - Muszę z tąd wyjść - krzyknęła do przyjaciółki i szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi. - Nie idź za mną! Nic mi nie jest! - krzyknęła jeszcze raz, gdy zauważyła, że Cassandra idzie za nią. - Po prostu muszę się przewietrzyć - dodała bardziej opanowanym tonem i przyspieszyła.
Gdy wyszła na zewnątrz zaczęła biec. Łzy lały się po jej policzkach strumieniami. Nie mogła złapać oddechu.
Biegła. Nie wiedziała gdzie, ale biegła. Chciała w tej chwili po prostu być sama.
Chciała zapomnieć o dzisiejszym dniu, o tym co zobaczyła. Chciała zapomneć jak nigdy przedtem.
Teraz po prostu biegła.  Chciała uciec. Jak najdalej.