środa, 20 lutego 2013

004.


Na początku chcę was strasznie przeprosić za tak żadkie dodawanie rozdziałów,
ale niestety mam trójkę starszego rodzeństwa i ciężko mi dostać się do komputera lub laptopa :/
Również z góry przepraszam za wszelkie błędy, literówki czy braki literki "l/ł" (niestety nadal mi ona szwankuje).
Oraz takie powiadomienie:
Akcja toczy się w miasteczku w USA, więc niektórzy posiadają już prawo jazdy ;)
i jeszcze tylko mała prośba, abyście zostawili po sobie komentarz, chociaż jakąś głupią emotkę, bo chcę wiedzieć ilu ludzi to czyta :p
ENJOY!
____________________________________________________________________________________

Jake poczuł się lekko zdezorientowany, gdy Olivia nagle go pocałowała.
- C.. co to było? - zapytał, gdy się od niej oderwał.
- Nie udawaj, przecież wiem, że tego chciałeś - odpowiedziała z podstępnym uśmiechem na twarzy.
- Nie! Wcale nie. My się tylko kumplujemy, zrozum to - rzucił i odszedł.
- Ale Jake! Co z nami? - usłyszał jeszcze dziewczynę, ale ją zignorował.
Zauważył, że w rogu stoją Cass, Becca, Scootie, Matt i Reggie. Rozmawiali o czymś. Głównie dziewczyny ze Scootim. Właściwie to nie rozmawiali, krzyczeli w pośpiechu i zdenerwowaniu. Chłopak postanowił podejść bliżej i sprawdzić o co chodzi.
- Musimy ją znaleźć teraz - krzyczała Cassandra do Scootiego. - Ona mogła pobiec gdziekolwiek, przecież ona może sobie coś zrobić.
- Znam ją, nie posunęłaby się do zrobienia sobie krzywdy, co najwyżej ktoś jej może coś zrobić - doparł chłopak.
Jacob nagle uświadomił sobie, że nigdzie nie ma Charlie. To o niej rozmawiają.
- Dobra, trzeba jej poszukać - oznajmił Scooter. - Cass, Reggie i Matt pójdziecie do parku, Becca ty weź Mike'a i sprawdźcie czy nie ma jej w jakimś innym klubie i w ogóle pochódźcie po ulicach, a ja sprawdzę pewne miejsce.
Jake stał tam i się nie odzywał. Musieli znaleźć Charlie. Ale dlaczego? Przecież przed chwilą tu była i się dobrze bawiła.
- A ja? - spytał nagle i wszyscy odwrócili się i popatrzyli na niego jak na śmiecia.
- Ty trzymaj się od niej z daleka. Znajdź Olivię i bawcie się dobrze - powiedziała do niego oschle Cass i poszła w stronę szatni. Reszta zrobiła to samo.
Nagle go olśniło. Char musiała zobaczyć, jak Olivia go całuje.
- Kur*a! - krzyknął w złości i uderzył pięścią w ścianę.
Zdenerwowany ruszył w stronę Olivii.
- Nigdy nie było, nie ma i nie będzie nas! - krzyknął jej prosto w twarz i wyszedł z klubu po drodze biorąc swoją skórzaną kurtkę z szatni.

Znów wszystko zchrzanił. Szedł chodnikiem kopiąc po drodze wszystko co wpadło mu pod nogi. Chciał ją znaleźć i wszystko wyjaśnić. Chciał powiedzieć jej, że cały czas ją kocha, że nie wyobraża sobie dnia, w którym przestanie.
Nie wiedział, gdzie ma iść. Błąkał się po ulicach.

***
 
Charlie usiadła przy barierce na moście. Była już zmęczona biegiem, a przez płacz i zimny wiatr, wiejący jej prosto w twarz nie mogła złapać oddechu.
Trzęsła się z zimna, ale teraz mało ją to obchodziło. Siedziała tak w rozpiętej kurtce, którą pospiesznie wzięła z szatni w Maezji, a łzy spływały jej po policzkach.
Znów dała się nabrać. Znów pomyślała, że może jadnak coś z tego wyjdzie.
'Dlaczego zawsze muszę być taka głupia i naiwna?' pytała się w myślach.

***


Scootie zatrzymał się przed mostem. Wysiadł z samochodu i ruszył w stronę przyjaciółki.
Bez słowa usiadł obok niej. Charlotte cała zapłakana położyła głowę na jego ramieniu. Siedzieli tak w ciszy.
- Dlaczego to wszystko musi być takie pojebane? - odezwała się wkońcu dziewczyna.
- Bo takie jest życie. Nie jest łatwe - powiedział spuszczając głowę.
- Dlaczego ten na górze stawia przed nami takie trudności? - zadała koejne pytanie.
- Bóg przygotował ci takie życie, bo wiedział, że sobie poradzisz - odparł i popatrzył na gwiazdy. Po chwili odwrócił się w stronę Char. - Jesteś silną dziewczyną. Nie pozwól, aby taki Jake cię zniszczył.
- Wiesz, że spędziliśmy dzisiaj razem prawie całe popołudnie? - już prawie opanowała łzy.
- Ty i Jake? - odpowiedział pytaniem na pytanie lekko zdziwiony.
- Yhym. Jak po matmie wybiegłam ze szkoły to na niego wpadłam. Zabrał mnie do swojego domu, porzyczył suche ubrania, zrobił herbatę.. Później oglądaliśmy film, a na końcu wyszło tak, że rzucaliśmy się poduszkami po całym salonie - delikatnie się uśmiechnęła wspominając dzisiejsze miłe chwile. - Narobił mi tym nadzieji, a później obściskiwał się z Olivią - po wypowiedzeniu tych słów do oczu napłynęła jej kolejna dawka słonych łez.
Scooter chwycił dziewczynę za ramiona i popatrzył jej w oczy.
- Jake to mój przyjaciel - zaczął mówić głośno i wyraźnie - ale wiem, że to chyba największy dupek w szkole i nie wie, jak należy zachowywać się wobec dziewczyn. Charlie nie warto tracić na niego czasu. Jedyne co możesz teraz zrobić, to wstać, pozwolić mi cię odwieźć do domu, zasnąć, wstać rano i traktować go tak, jak on traktuje ciebie, a jednocześnie pokazać mu, co stracił i najważniejsze, próbować wybić go sobie z głowy. I tak dzień w dzień - chłopak zakończył swoją mowę.
Przez chwilę siedzieli i się nie odzywali. Charlie już nie płakała. W pewnym momencie zaczęła się podnosić, Scootie pomógł jej wstać i ruszyli w ciszy do samochodu.
'Mam ją. Jest w porządku, zaraz odwiozę ją do domu' idąc napisał SMSa, którego wysłał do Cassie i Rebbeci.
Wsiedli do auta i ruszyli w stronę domu dziewczyny.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mnie znaleźć? - zapytała Char przerywając ciszę.
- Przyszłaś tu, gdy zerwaliście - odpowiedział. - Wiem, że to było daaawno temu, ale pomyśałem, że może jednak.
- Serio? Pamiętasz to? - spytała zdumiona. - Przecież ja sama nie wiedziałam dlaczego tam pobiegłam.
- Może to taki twój instynkt? - powiedział chłopak lekko się śmiejąc.
- Heh, może - odparła spowrotem zatapiając się w myślach.
Dalsza droga minęła w milczeniu.

Charlie odwróciła się ostatni raz w stronę przyjaciela, gdy byli już pod jej domem.
- Dziękuję - powiedziała, na co ten się uśmiechnął.
- Wszystko będzie ok, zobaczysz - dodał na pożegnanie.
Dziewczyna wysiadła z samochodu i ruszyła w stronę drzwi.
Scooter pojechał do domu.
 
***
 
- Scoot ją znalazł - powiedziała Rebbeca do Mike'a po przeczytaniu SMS'a. - Nic jej nie jest na szczęście.
Szli właśnie, trzymając się za ręce, w stronę do kolejnego klubu, w którym chcieli szukać przyjaciółki. Nagle dziewczyna potknęła się o dziurę w chodniku. Mike złapał ją w ostatniej chwili przed spotkaniem się z wielką kałużą i przyciągnął do siebie. Oboje zaczęli się śmiać.
- Zie zabij się fajtłapo - powiedział patrząc w jej szare oczy i trzymając jej twarz w dłoniach, po czym delikatnie pocałował ją w czoło. - To może odpuścimy sobie te wszystkie kluby i pójdziemy do ciebie? - zaproponował z nieustającym uśmiechem.
- Świetny pomysł - dziewczyna przyłożyła swoje wargi do jego. Chłopak natychmiast odwzajemnił pocałunek.
Po chwili oderwali się od siebie nadal mając na twarzach uśmiechy i ruszyli w stronę domu dziewczyny. Mike objął ją ramieniem i idąc jeszcze raz pocałował jej głowę. Całą drogę się śmiali.
Właśnie za to Rebbeca go kochała. Te wszystkie chwile, w których czuła się szczęśliwa nie pozwalały jej od niego odejść. W tych momentach kochała go najbardziej. Wtedy zapominała o wszystkich wylanych łzach i spuchniętych, czerwonych policzkach. Wszystkie te najprostsze gesty spawiały, że na jej twarzy czasami jednak pojawiał się uśmiech.
 
Gdy Becca zamknęła za sobą drzwi frontowe, Mike przycisnął ją do nich i zaczął namiętnie całować. Dziewczyna nie przerywając pocałunku ściągnęła buty i objęła chłopaka upuszczając na podłogę kurtkę, którą wcześniej ściągnęła.
Jej rodzice wyjechali z przyjaciółmi nad jezioro, więc w domu nie było nikogo oprócz kota.
Po chwili stania przy drzwiach chłopak wziął Beccę na ręce i ruszył schodami w stronę jej sypialni. Dziewczyna splotła ręce wokół jego szyi i patrzyła w jego niebieskie oczy z uśmiechem na twarzy.
Mike otworzył tyłem drzwi, podszedł do łóżka i położył na nim dziewczynę.
Opierał się na jednej ręce, a drugą głaskał ją po policzku. Oboje się uśmiechali. Dziewczyna chwyciła go za tył głowy i delikatnie przyciągnęła do swojej twarzy tak, że ich wargi się spotkały. Tym razem chłopak nie całował jej namiętnie, gwałtownie, nie zatapiał się w jej ustach, tylko składał na nich delikatne pocałunki. Dziewczyna ściągnęła z niego koszulkę, on zrobił to samo. Zaczął składać pocałunki na jej szyi, później niżej na jej ciele.
Rebbecę wypełniało teraz szczęście. Nie czuła się całkowicie bezpiecznie w jego ramionach, ale wiedziała, że to w nich powinna teraz być. Chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie, żeby nie było już więcej kłótni i kolejnych łez. Żeby była po prostu miłość.
 
***
 
Charlie weszła do swojego pokoju i spojrzała w lustro. Twarz miała spuchniętą od płaczu, a włosy całkowicie roztrzepane przez wiatr. Postanowiła wziąść prysznic, aby opanować swoje ciało i myśli.
Miała własną łazienkę przy pokoju, więc nie musiała się obawiać, że natknie się na mamę lub Natalie wracającą z imprezy.
Ściągnęła z siebie ubrania, weszła do kabiny i pozwoliła strumieniom ciepłej wody spływać po jej włosach i ciele.
Znów zaczęła myśleć o dzisiejszym dniu. O jego dobrej i złej części.
'To wszystko, to moja wina. To dlatego, że jestem taka naiwna' jej myśli były w totalnym chaosie. 'Boże, jaka ja jestem głupia! Znowu dałam mu się omamić! Znowu pozwoliłam sobie na nowo się w nim zakochać' obwiniała się.
Krople wody zaczęły się mieszać ze łzami.
'Nie jestem dla niego wystarczająco dobra, aby wzbudzić w nim jakiekolwiek uczucia. Jestem po prostu jego zabawką, którą bawi się gdy sobie o niej przypomni, a jak się mu znudzi traktuje jak kolejnego niepotrzebnego śmiecia' jej myśli wirowały, a do oczu napływało coraz więcej łez.
Przyłożyła dłoń do ust próbując powstrzymać szlochanie. Łzy lały się po jej twarzy strumieniami.
Zakręciła wodę, wyszła z kabiny owijając wokół siebie ręcznik, otworzyła jedną z szóflad i zaczęła w pośpiechu czegoś szukać. Nie przestawała płakać, trudno jej było złapać oddech.
W końcu znalazła. Podniosła małą, płaską, srebrną rzecz przed oczy. W dużym lustrze widziała swoje odbicie, ale nie na nie patrzyła.
Przyłożyła żyletkę do przedramienia i wykonała niepewny ruch starając się nie przeciąć żył. Z rany zaczęła powoli wypływać krew.
Nie chciała się zabić. Chciała siebie ukarać.
Ukarać się za to, jaka była. Za to, że nie potrafiła o nim zapomnieć.
Nagle Charlie rzuciła żyletką w kąt blatu, za umywalkę. Złapała się za głowę i osunęła na podłogę. Leżała na środku łazienki zachodząc się od płaczu.
'Co ja robię?' pytała się w myślach. 'Nie powinnam tego robić. Do jakiego stanu on mnie doprowadził?'
Nie próbowała już powstrzymać płaczu. Nie miała już na to siły. Pozwoliła łzom swobodnie spływać.
W tej chwili czuła przepałniającą ją pustkę i rozpacz.
Leżała tak jakąś godzinę wpatrując się w jeden punkt, podczas gdy po jej policzkach spływały kolejne łzy. Zaczynała się nienawidzieć.
Słyszała co jakiś czas, jak jej telefon wibruje na blacie, ktoś próbował się do niej dodzwonić, ale nie obchodziło jej to. Była zamknięta w bólu, który sprawiał jej Jacob i nie potrafiła się z niego wydostać. Chciała wymazać go z pamięci, ale nie potrafiła..
 
***
 
Jake rzucił telefonem na drugą część pokoju, gdy trzynasty raz usłyszał włączającą się pocztę głosową Charlie. Kopnął ze złości w biurko.
Złapał się za głowę i opadł na oparcie krzesła. Czuł złość na siebie. Chciał z nią porozmawiać, wytłumaczyć jej wszystko, przeprosić i spróbować wszystko naprawić. W tym momencie nienawidził siebie, za to co zrobił, jak ją potraktował.
Po policzku spłynęła mu łza. On ją kochał, nigdy nie przestał. Chciał w końcu jej to powiedzieć, ale znów wszystko spierdolił.
On chciał po prostu powiedzieć jej prawdę.
 
 
 
 
________________________________________________________________
 
+ Jeśli chcielibyście być informowani o rozdziałach, zostawcie w komentarzu nr GG, e-mail, twittera lub coś innego :)
Oraz dodałam po prawej stronie zakładkę obserwatorzy, więc możecie się dodać :)



10 komentarzy:

  1. Aga! Przerażasz mnie. Nie sądziłam, że masz aż taki talent! Ten rozdział jest cudowny. I jak coś to zdziwiłam się, że tak szybko będzie nowy :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) :3
    //dramiones-stories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, uwielbiam twojego bloga! Naprawdę. To jeden z najlepszych blogów jakie czytam.

    Już 4 rozdział, a tyle się dzieje. Jestem ciekawa następnego i następnego. Nigdy nie przestawaj pisać, bo masz naprawdę wielki talent.

    Ja omijam literówki i wszelkie błędy, bo nie mam zamiaru się ich czepiać. W końcu sama mam problemy ze wstawianiem przecinków momentami, więc sama rozumiesz :)

    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! Jak chcesz to możesz mnie powiadamiać na Twitterze: @RootsmanSoulx, chociaż w sumie nie musisz, bo na grupie Lovatics Poland dodajesz zawsze linka, więc... ;)

    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę DUŻO WENY x

    OdpowiedzUsuń
  3. dołączam się do komentarza Monisi :D
    genialne<3

    OdpowiedzUsuń
  4. I co mówiłam bździągwo, że będzie więcej czytelników a jak nie będziesz jeszcze częściej dodawać rozdziałów to cie znajdę i osobiście skopie dupę !!!
    Love.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha boję się ;_; ale wpadłam już na pomysł jak mogę sprawić, aby rozdziały pojawiały się częściej :)

      Usuń
  5. Matko, matulu. To 4 rozdział, a tyle się dzieje... Historia jaką opisujesz jest cudowna. Genialne, hsfhsnuahdjadsifjd. O błędy się czepiać nie będę, bo samej zdarza mi się popełniać je, ponieważ nikt nie jest idealny i zdarzają się pomyłki. Ale w każdym razie, czekam na kolejny rozdział.

    Your dear @AgnesELaud, sun. <3

    OdpowiedzUsuń