piątek, 29 listopada 2013

012.

Impulsywny - taki, który szybko i wyraziście reaguje na bodźce; taki, który jest porywczy.

Synonimy: pobudliwy, nieopanowany, porywczy, spontaniczny

Antonimy: spokojny, opanowany

Osobowość chwiejna emocjonalnie typ impulsywny - zaburzenie osobowości, w którym występuje wzorzec zachowań gwałtownych, przy braku przewidywania ich konsekwencji.

~~~~

Wystarczyło jedno niekontrolowane we śnie poruszenie ręki, aby zsunąć z szafki nocnej telefon. Bam! Charlie obudziła się gwałtownie i podniosła się do pozycji siedzącej, czego momentalnie pożałowała. Pulsujący ból rozsadzał jej głowę. Zakryła twarz dłońmi i wydała z siebie westchnięcie. Czy ona naprawdę wczoraj się tak bezmyślnie schlała? Nie miała innego wytłumaczenia swojego obecnego samopoczucia. 
Poczuła niesamowitą suchość w gardle. Musiał być chyba środek nocy, w pokoju było niesamowicie ciemno.
Powoli schyliła się i zaczęła niezdarnie szukać dłońmi stojącej obok łóżka butelki z wodą. Bardziej ją usłyszała, niż wyczuła palcami. Mimo iż ten przerażający dźwięk zginającego się i odginającego plastiku trwał krótko, zabrzmiał w jej uszach niczym ogromne krople deszczu silnie uderzające o blaszany dach.
- Ciii.. - wymamrotała do nikogo, marszcząc czoło w wyniku nieprzyjemnego uczucia.
Opierając się łokciem na brzegu łóżka podniosła butelkę. Dziewczyna jęknęła orientując się, że w środku są góra dwa łyki. Odkręciła korek i podniosła butelkę do ust, maksymalnie ją wychyliła i przełknęła resztkę wody. 
Nadal chciało jej się strasznie pić. Nachyliła się ponownie i niezdarnie podniosła z podłogi telefon. Odszukała dotykiem przycisk odblokowujący i go nacisnęła. Ostre, jasne światło ekranu poraziło jej oczy i momentalnie odwróciła od niego wzrok. Gdy jakimś cudem w końcu przyzwyczaiła się do rażącego światła przyjrzała się, aby sprawdzić godzinę. 5:42. Wykrzywiła twarz w niezadowoleniu.
Po chwili bezczynnego siedzenia zaczęła powoli wydostawać się z łóżka. Spała w ubraniu. Jak ona w ogóle dostała się do domu? Westchnęła spuszczając nogi na podłogę. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętała było to, że bramkarze w Malezji nie chcieli wpuścić jej do środka.
Wstała z łóżka i od razu podparła się ściany. Pulsowanie w głowie było nie do zniesienia. Jedną dłonią trzymając się ściany, a drugą masując skronie ruszyła w stronę drzwi..
Powieki nadal jej ciążyły, ale pragnienie picia było większe niż pragnienie snu.
Stanęła w progu i opierając się ramieniem o framugę potrząsnęła energicznie głową. "Char, ogarnij się. To po prostu kac." rozkazała sobie w myślach i ruszyła dalej. Krzywiła się za każdym razem, gdy któryś z paneli zaskrzypiał.
Zeszła ostrożnie po schodach i skierowała się do kuchni.
- Przepraszam - wymamrotała niewiele myśląc, gdy wpadła na szafkę na korytarzu.
Odszukała dłonią, na ścianie po lewej stronie wejścia do kuchni, włącznik światła i go nacisnęła. Odruchowo cofnęła głowę reagując na ponowny nieprzyjemny bodziec wzrokowy. Zamrugała kilka razy próbując przyzwyczaić się do jasności.
Wciąż mrużąc oczy podeszła do zlewu. Wyciągnęła szklankę z górnej szafki, nalała sobie wody i pociągnęła długi łyk.
Uzupełniła szklankę do pełna i udała się z powrotem do łóżka. Stanęła przed schodami i nie poruszała się przez chwilę, rozmyślając z zamkniętymi oczami nad tym, czy jest sens, aby wracać na górę.
W końcu westchnęła i ruszyła do salonu.
Podeszła do telewizora, chwyciła pilota i włączyła go, ściszając do minimum zanim jeszcze całkowicie się uruchomił.
Odwróciła się, aby położyć się na kanapie.
Brzdęk! Poczuła, jak krople wody i kawałki rozpryskanego szkła spadają na jej stopy, ale teraz jej to nie obchodziło.
Słaba poświata telewizora oświetlała sylwetkę chłopaka znajdującego się na kanapie, który podskoczył budząc się na dźwięk rozbijającego się szkła. Zszokowana patrzyła na niego i czuła, jak jej serce bije coraz szybciej. 
Co się wczoraj wydarzyło? Fala wspomnień wczorajszego wieczoru uderzyła w jej głowie. Krawężnik. Malezja. Jake. Ramiona Jake'a wokół jej talii, gdy prowadził ją do samochodu. Samochód Jake'a. Niosące ją silne ramiona Jake'a. Śmiech Jake'a. "Zostań, proszę". "Będę na dole". 
Nie. Nie. Nie. Nie. To nie miało się zdarzyć. Ona miała o nim zapomnieć. Wszystko poszło nie tak. Nie tak. 
Miała się do niego więcej nie odezwać. Przemyślała to. Wczoraj w Sicky Jane. Postanowiła się od niego odciąć. 
On powinien teraz być w swoim domu. Albo w samochodzie jadąc gdzieś daleko. Albo u kogoś innego. Gdziekolwiek, ale nie na kanapie w jej domu.
- Hej Charlie - nagle znalazł się obok niej. - Wszystko w porządku? - spytał kładąc na jej ramieniu dłoń, którą momentalnie strąciła, jakby parzyła niesamowitym gorącem.
Kręciła głową robiąc drobne kroki w tył
- Nie - wyszeptała zmieszana rozglądając się po pokoju i szukając jakiegokolwiek znaku, że to jednak się nie dzieje naprawdę. - Nie - powtórzyła.
- Charlie? - Na twarzy chłopaka można było zauważyć niepokój. - Coś nie tak? - spytał zbliżając się.
- Wszystko jest nie tak. - Char złapała się za głowę. Jej oddech był niesamowicie szybki, jakby właśnie przebiegła jakiś maraton, a pulsowanie w głowie przybrało jeszcze bardziej na sile. Ponownie poczuła na sobie jego dłoń. - Nie dotykaj mnie! - Ją samą przeraziła głośność wykrzyczanych przez nią słów.
- Hej, hej. Spokojnie - mówił opanowanym głosem, choć w środku czuł niesamowite zamieszanie. Stał w niewielkiej odległości od dziewczyny z rękami rozłożonymi tak, żeby pokazać jej, że nic jej nie zrobi. - Char oddychaj.
- Nie mogę! - krzyknęła z trudem robiąc kolejny głęboki wdech. Prawą dłoń przyłożyła do klatki piersiowej, jakby miało jej to pomóc w jakiś sposób w oddychaniu, a palec wskazujący lewej dłoni wycelowała w chłopaka. - Ty! - popatrzyła na niego, a w jej oczach kryła się złość. - Nie powinno cię tu być! - kolejny ciężki oddech. - Dlaczego znowu to robisz? - w tym momencie głos jej się załamał i poczuła, że w jej oczach zaczynają zbierać się łzy. Wciąż szła tyłem w stronę korytarza.
- Charlie, uspokój się - powiedział delikatnie podchodząc trzy kroki bliżej.
- Nie zbliżaj się do mnie! - wrzasnęła, po czym szybko się odwróciła i pobiegła do łazienki. Zamknęła drzwi, zanim ją dogonił i oparła się o nie plecami.
Słyszała i czuła, jak walił w drewnianą powłokę i wołał, aby otworzyła drzwi. Pomiędzy jej nierówny oddech wkradł się szloch, a po policzkach popłynęły pierwsze łzy. Głupia głupia głupia. Powtarzała sobie w myślach. Obiecała sobie, że nie dopuści więcej do żadnej sytuacji z udziałem ich dwójki. Coś kiepsko jej idzie dotrzymywanie obietnic złożonych samej sobie.
Zacisnęła powieki i usta, a dłońmi mocno zasłoniła uszy. Zaczęła kołysać się w przód i w tył próbując go zignorować. Próbując wyobrazić sobie, że nie dzieli ich tylko trzy-centymetrowa powłoka drzwi. Że wcale go tam nie ma.
Nie dało się tego zrobić. Mimo, że próbowała z całych sił, wciąż słyszała, jak teraz już krzyczy jej imię i wali w drzwi. Prosi, żeby mu otworzyła.
- Przestań - wyrwało się cicho z jej ust. - Przestań - powtórzyła głośniej, ale nic się nie zmieniło. - Przestań! Przestań do cholery! - potężny krzyk przedarł jej gardło.
Walenie w drzwi i krzyki ustały. Odetchnęła głęboko, zdjęła dłonie z uszu i oparła je o powierzchnię za sobą.
- Charlie?- usłyszała łamliwy głos po drugiej stronie.
Wybuchła jeszcze silniejszym płaczem. Nie kontrolowała tego. Osunęła się na podłogę, gdy spod zaciśniętych powiek wypływało coraz więcej łez.
- Charlie proszę.. - odezwał się ponownie. - Proszę, porozmawiaj ze mną - poprosił błagalnym tonem.
- Nie - odpowiedziała na tyle głośno, aby usłyszał. - Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Na pewno?
- Nie wiem.
- A co wiesz?
- Nie wiem. Proszę przestań. - Odchyliła głowę do tyłu i oparła ją o drzwi kręcąc nią.
- Co mam przestać?
- Wiesz co..
- Nie, Charlie, nie wiem - stał po drugiej stronie z czołem opartym o drzwi i łzami wolno spływającymi mu po policzkach.
- T-to. Wszystko? - Odetchnęła głębiej, a po cichej chwili zapytała: - Dlaczego to robisz?
Nastała cisza. Nie przytłaczająca, tylko po prostu cisza.
Char powoli zaczęła się uspokajać i ocierać policzki dłońmi.
- Bo mi na tobie zależy - usłyszała odpowiedź i zatrzymała dłoń w połowie ruchu. Nowa porcja łez zebrała się w jej oczach.- Tak cholernie mi na tobie zależy - kontynuował. - Chciałbym, żeby na twojej twarzy bez przerwy gościł uśmiech. Boże, ten twój niesamowity uśmiech. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak ja go uwielbiam - westchnął, a ona siedziała nieruchomo wsłuchując się w jego słowa. - Chciałbym chronić cię przed wszystkim. Przed światem. Chociaż pewnie teraz ja jestem tym, przed którym trzeba cię chronić. Pewnie mnie nienawidzisz. Przepraszam Charlie. Wiem, że jestem idiotą - usłyszała stuknięcie, gdy bezsilnie opuścił czoło na drzwi. - Jestem takim ogromnym idiotą. Nie wiem, czy ktoś kiedykolwiek żałował czegoś tak bardzo, jak ja żałuję wszystkich głupich czynów z mojej strony, które w jakiś sposób cię zraniły. Kurwa, Charlie - walnął pięścią w drzwi. - Przepraszam..
Przez dłuższą chwilę było słychać tylko ich oddechy, które coraz trudniej było im wykonywać.
- Wiesz - odezwał się w końcu uśmiechając się ironicznie na obrazy pojawiające się w jego głowie. - Mógłbym godzinami patrzeć w twoje oczy. Chyba nigdy by mi się to nie znudziło. Szkoda, że tak rzadko nadarza mi się do tego okazja - westchnął. - Masz piękne oczy. Duże, brązowe, w których chciałbym czasami zatonąć. I twój uśmiech. Też jest piękny, ale to chyba już mówiłem - zaśmiał się lekko.
Charlie coraz mocniej zaciskała powieki. Każde kolejne wypowiadane przez niego słowo robiło coraz większy mętlik w jej głowie.
- Czasami zamykam oczy tylko po to, aby zobaczyć pod powiekami twój obraz.
Gwałtownie wciągnęła powietrze gdy to usłyszała. Jednocześnie chciała, aby kontynuował i aby przestał.
- Nie jestem jeszcze całkiem pewien, jak określić uczucie, którym cię darzę, ale jest ono niesamowicie silne. Gdybym mógł, to chciałbym spędzać z tobą każdą możliwą chwilę. Chciałbym wywoływać uśmiech na twojej twarzy. Chciałbym być kimś, kto podnosi cię w górę, gdy upadasz na dno, ale teraz jestem chyba kimś odwrotnym.
- Jesteś kimś, kto mnie na to dno ściąga - odpowiedziała cicho. Nie była pewna, czy to słyszał, ale nie był też pewna, czy chce potwierdzić prawdę, której on sam już się domyślał.
- Char wybacz mi - powiedział błagalnym tonem. - O nic więcej nie proszę. Wybacz te wszystkie chwile, w których przeze mnie cierpiałaś. Wiem, że proszę o dużo.. Jednak mam nadzieję, że mi wybaczysz. Nie potrafię dłużej znosić tego poczucia beznadziejności przez to, że przez cały czas traktowałem cię jak chuj. Proszę..
Po tych słowach zapadła cisza.
Char nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Nie miała pojęcia.
Prawy łokieć miała oparty o kolano. a dłoń przyłożoną do ust. Pusty wzrok skoncentrowała na srebrnym uchwycie drzwiczek szafki pod umywalką naprzeciwko niej.
Po chwili usłyszała za drzwiami jego kroki. Tylko dwa. Może trzy. A później głośne westchnienie. Wciąż tam był.
Co ona miała teraz zrobić? Pojedyncza łza spłynęła do jej warg. Poczuła jej słony smak. Tak bardzo dobrze już znany.
Siedziała tak nieruchomo. Na jej nogach pojawiła się gęsia skórka spowodowana zimnem podłogi, na której siedziała, ale nie obchodziło jej to. Po prostu siedziała. I myślała. O wszystkim.
Próbowała podjąć jakąś decyzję, ale nie potrafiła. Dlaczego ona w ogóle poprosiła go wczoraj, żeby został? Dlaczego w ogóle się do niego odezwała? Dlaczego postąpiła tak głupio?
Widocznie alkohol wzmaga impulsywność.
Pokręciła głową klnąc na siebie wewnętrznie. Nigdy więcej alkoholu. Nie trzeba jej więcej takich sytuacji.
Westchnęła ciężko. Przetarła ostatni raz policzki. Przejechała otwartą dłonią po włosach, po czym powoli podniosła się z podłogi.
Przez chwilę się jeszcze wahała, lecz w końcu ostrożnie odsunęła drzwi i położyła dłoń na klamce.Niepewnie ją nacisnęła.
Otworzyła drzwi. Chłopak siedział pod przeciwległą ścianą, ręce bezwładnie opierał na zgiętych kolanach. Podniósł się, gdy tylko ją zobaczył.
Stali na przeciwko siebie nic nie mówiąc. Na twarzach ich obojga widać było ból.
Dzieliły ich dwa metry. Patrzył w jej oczy. Tak, jak chciał. Słyszał jej głęboki oddech. Wystarczyło, aby zrobił dwa kroki i mógłby jej dotknąć.
- Ja.. - zaczął, ale nie potrafił dokończyć. Jej widok wypłoszył z niego całą pewność siebie. Stała przed nim. Twarz miała spuchniętą od płaczu, a wszystkie nieprzyjemne uczucia emanowały z niej na odległość. Przez niego. Ale nadal była piękna. Przeczesał dłonią roztrzepane włosy. - Cholera - mruknął. - Przepraszam - powtórzył wpatrując się w jej oczy i czując, jak jego własne zaczynają ponownie go piec. A ona tam stała. Zupełnie nieruchomo. Tylko na niego patrzyła.
Walczyła w środku z sobą, aby tylko się teraz nie rozpłakać. Nie mogła tego zrobić.
Stali tak dobrą minutę. W ciszy obserwując się wzajemnie. Próbując wyczytać coś z oczu tej drugiej osoby. On widział głównie cierpienie. Ona widziała głównie żal.
Wiedziała, co zrobi...
- Wybaczam ci - odezwała się w końcu.
Jake zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Poczuł niesamowitą ulgę.
Zrobił krok w jej kierunku, a ona jednocześnie cofnęła się w tył.
...ale wcześniej złożyła sobie obietnicę.
- Teraz wyjdź - powiedziała stanowczo.
- Al.. - zaczął zdezorientowany.
- Wyjdź - nie pozwoliła mu dojść do słowa. - I nic nie zmieniaj. - Walczyła z łzami wypowiadając te słowa. - Nie chcę mieć z tobą więcej wspólnego, niż to konieczne.
Patrzył na nią jeszcze przez chwilę próbując przerobić w głowie jej słowa i ich cel. Gdy w końcu zrozumiał, że mówi na poważnie, wydał z siebie pełen frustracji wrzask i skierował się do drzwi frontowych.
Wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Na zewnątrz robiło się już jasno. Po drodze do samochodu wyciągnął z kieszeni klucze.
Wsiadł do środka, odpalił silnik i wyjechał na ulicę. Rozzłoszczony ruszył przed siebie wciskając gaz do dechy.
Rozumiał ją. Wprawdzie dziwił się, że mu w ogóle wybaczyła. Ale rozumiał jej decyzję.
Zresztą właściwie to nie za bardzo.
- Kurwa - uderzył dłonią o kierownicę.
Przecież on wie, że coś między nimi jest. I ona też to wie. Więc dlaczego tak postąpiła?

***

Natalie ruszyła w stronę domu zaciekawiona sytuacją, której przed chwilą była świadkiem i jednocześnie zdezorientowana. Co Marsh robił u nich w domu o tak wczesnej porze i dlaczego wyszedł taki wkurzony?
Właśnie pożegnała się z Brandonem, który podwiózł ją od siebie, gdy jechał do pracy.
Otworzyła drzwi niepewna, co może zastać w środku.
- Charlie? - zawołała w progu. - Charlie gdzie jesteś i dlaczego widziałam właśnie wkurzonego chłopaka wychodzącego z naszego domu? - Zdjęła buty i rzuciła torebkę na szafkę przy wejściu, po czym skierowała się w stronę salonu.
Nagle usłyszała szloch. Przestraszyła się. Szybko udała się do jego źródła.
Przy drzwiach do łazienki siedziała jej siostra opierając się o ścianę i płacząc tak, że ten widok powoli łamał jej serce na kawałki.
Usiadła obok niej i przytuliła ją mocno.
- Oh, Char.. - westchnęła.
- Ja - zająknęła się. - Ja nie wiem, dlaczego.. Dlaczego ja to zrobiłam. - Jej płacz przybrał na sile.
- Cii - szeptała Nat kołysząc ją i uspokajając.
To musi się skończyć.



_______________________________________________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Jejku, jak ja nienawidzę prosić o komentarze..


15 komentarzy:

  1. Nie dawno wpadłam na twojego bloga i on jest niesamowity. Na prawdę, przy tym rodziale płakałam razem z Char. Nie umiem za bardzo pisać w komentarzach, to co na prawdę myślę, ale na prawdę jest świetny
    Kiedy można się spodziewać nn?

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo !!! Brak słów <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak długo czekałam i się nie zawiodłam :) uwielbiam to opowiadanie! czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne<3 czekam na next.xx


    http://grenade-tlumaczenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny, dziewczyno :) pisz tak dalej i dodawaj rozdziały częściej!
    `lola_moe

    OdpowiedzUsuń
  6. boskie ! czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. suuuuuuuuuper :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że Jake i Charlie będą razem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. cudowny, chcę takich rozdziałów więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. CZEKAM NA NASTEPNY !

    OdpowiedzUsuń
  11. uwielbiam to i czekam na następny !

    OdpowiedzUsuń