środa, 6 listopada 2013

011.

PROSZĘ PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!

Charlie odblokowała telefon, aby sprawdzić godzinę. Od czterdziestu minut błąkała się wkoło Sicky Jane i rozmyślała nad całą sytuacją. Kilka razy myślała, aby się wycofać, wrócić do domu i puścić słowa Scootera w niepamięć, ale postanowiła, że skoro już tutaj była, to wyjaśni całkowicie tą sprawę.
Zaczynało się ściemniać, dziewczyna stała oparta o drzewo naprzeciwko baru i obserwowała go dokładnie. W czerwonym neonowym szyldzie brakowało literek "k" i "J", przez co wyglądało tak, jakby bar nazywał się Sic y ane. Co chwilę z budynku wyprowadzano kolejnych schlanych w trupa klientów i po prostu wywalano ich za próg. Lokal wyglądał obskurnie, Charlie, ani nikt z jej przyjaciół raczej by tam nigdy nie zajrzał z własnej woli. Było to miejsce spotkań typowych pijaków, którzy nie mają pojęcia, co zrobić ze swoim życiem i całymi dniami wlewają w siebie litry alkoholu.
Dokładnie trzynaście minut po dwudziestej Charlie ujrzała idącą w stronę knajpy postać. Na pierwszy rzut oka dało się rozpoznać, że jest to młody mężczyzna. Miał na sobie ciemne ubrania, a na głowę zarzucił szary kaptur. Szedł szybkim krokiem i co chwilę rozglądał się dookoła. Dziewczyna wyprostowała się zaciekawiona i zaczęła lepiej przyglądać się postaci. Trudno jej było coś konkretnego dostrzec, ponieważ na ulicy było coraz ciemniej, ale gdy w pewnym momencie światła przejeżdżającego samochodu oświetliły jego twarz dosłownie na sekundę, ona od razu go rozpoznała. Garret.
Char głośno wciągnęła powietrze i skoncentrowała całą swoją uwagę na chłopaku. Przeszedł obok baru, po czym skręcił w ciemną uliczkę pomiędzy nim, a sąsiadującym budynkiem. Dziewczyna bez większego zastanowienia przebiegła przez ulicę i udała się w ślad za Garretem. 
Była to ślepa uliczka, na ścianie kończącej ją świeciła jedyna latarnia. Wszędzie było pełno śmieci, cuchnęło alkoholem i zgnilizną.
Dziewczyna ukryła się w cieniu za jednym z kontenerów na śmieci i wyostrzyła swoje zmysły wzroku i słuchu.
- Nikt cię nie widział? - spytał Wait'a nieznajomy mężczyzna w średnim wieku z gęstą, siwą brodą.
- Nie - odparł. - Masz kasę?
- Masz to? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Garret sięgnął do kieszeni i wyjął z niej woreczek z białym proszkiem, którym pomachał obok twarzy. Klient podał mu zwitek banknotów.
- Zgadza się - stwierdził Wait po przeliczeniu pieniędzy i przekazał mu towar. - Nie masz tego ode mnie - rzucił jeszcze na odchodne i skierował się z powrotem w stronę ulicy. Char skuliła się bardziej w swojej kryjówce, gdy ją mijał. Usłyszała skrzypienie otwieranych drzwi. Popatrzyła dyskretnie w tamtą stronę i zauważyła, jak nieznajomy mężczyzna znika w środku budynku.
A jednak to prawda. Jake miał rację. Widziała to na własne oczy, ale nie chciała przyswoić tego do swojej wiadomości.
Myśli wirowały w jej głowie, jakby w środku toczyły jakiś niezwykle ważny wyścig. 
Garret. Narkotyki. Okłamał mnie. Jake miał rację. Nie. To nie może być prawda. Ale widziałam! Nie.. Nie nie nie nie NIE!! STOP!
Złapała się za głowę czując potężne pulsowanie w czaszce. Próbowała wyrównać oddech i uspokoić ten wewnętrzny chaos.
Biła się z myślami jeszcze przez chwilę, po czym postanowiła zrobić pierwszą rzecz, jaka wpadła jej do głowy. Musi zapomnieć o tym wieczorze.
Powoli ruszyła z powrotem w kierunku ulicy. Gdy wyszła z uliczki rozejrzała się, czy Garret już odszedł. Nie wiedziała, czy chciała go tu jeszcze zobaczyć, czy nie, ale w każdym bądź razie już go nie było. 
Char usłyszała, jak drzwi lokalu otwierają się, przekręciła głowę w tamtą stronę i zobaczyła dwóch roześmianych, kompletnie już pijanych, mimo nie tak późnej pory, mężczyzn chwiejnym krokiem opuszczających lokal. Ze środka było słychać muzykę, której dziewczyna nie rozpoznawała, przeplatającą się z głośnymi rozmowami, okrzykami i śmiechem.
Złapała drzwi, zanim całkiem zamknęły się za wychodzącymi klientami i weszła do środka. Rozejrzała się dookoła. W środku bar nie wyglądał lepiej, niż na zewnątrz. Z tyłu pomieszczenia był wydzielony niewielki kawałek parkietu, obok stał stół do bilarda, na którym stały dwa kufle prawie opróżnione z piwa, należące prawdopodobnie do obecnych graczy, a na ścianie wisiała tarcza do rzutek. Najwięcej ludzi jednak tłoczyło się przy stolikach rozstawionych po całej sali. Już w progu nozdrza człowieka wypełniał odór alkoholu i wszechobecnego brudu. Jednak ani widok, ani zapach nie zniechęciły dziewczyny.
Całe pomieszczenie nie było zbyt duże, więc Charlie łatwo odnalazła bar i usiadła na jednym z trzech wolnych, czerwonych stołków.
- Poproszę piwo - powiedziała do łysego barmana. Ten nie zapytał jej o dowód, czy jest pełnoletnia, po prostu nalał pełen kufel i postawił jej go przed nosem.
"No to jedziemy" pomyślała i upiła pierwszy łyk gorzkiego napoju.

Półtorej godziny później Char siedziała wciąż w tym samym miejscu i kończyła czwarty kufel. Powieki robiły jej się coraz cięższe i coraz trudniej było jej utrzymać się na stołku. A jednak upicie się nic nie pomaga, nie pomaga zapomnieć o wcześniejszych zdarzeniach, lecz potęguje myślenie o nich.
"Mam ochotę potańczyć" pomyślała nagle i niezdarnie wyciągnęła telefon z kieszeni szortów. Nacisnęła przycisk odblokowujący i wytężyła wzrok, próbując odczytać, która godzina. Cyfry jej się rozmazywały, ale w końcu ustaliła, że jest 22:05 lub 08. Schowała urządzenie i zaczęła szukać jakichś pieniędzy, aby zapłacić. W końcu w lewej kieszeni natrafiła na pojedynczy banknot. Wyciągnęła go i rozwinęła przed oczami. Dwudziestu-dolarówka. "Powinno wystarczyć" stwierdziła w myślach i położyła go na barze.
Wstała ze swojego miejsca przytrzymując się blatu, aby nie upaść i chwiejnym krokiem ruszyła do wyjścia. 
W pewnym momencie poczuła, jak ktoś łapie ją za łokieć. Dziewczyna odwróciła się i popatrzyła na mężczyznę.
- Już wychodzisz? - zapytał jednocześnie ukazując w szerokim uśmiechu swoje żółte zęby. - Może napijesz się jeszcze z nami? - Wskazał ręką swoje towarzystwo. Przy tym stoliku siedziało kilku facetów i dwie kobiety w średnim wieku. Blondynka wydała jej się znajoma, więc zawiesiła na niej na chwilę wzrok, a ta szeroko się uśmiechnęła. Charlie nie odwzajemniła gestu, nie miała na to ani siły, ani ochoty.
- Spadajcie - rzuciła do nich i ruszyła dalej w kierunku wyjścia. 
Na zewnątrz uderzyło ją chłodne powietrze. Przytrzymując się ściany budynku ruszyła w prawą stronę. "Dobrze, że nie wpadłam na pomysł, aby założyć dzisiaj jakieś wysokie buty" pomyślała i zachichotała, patrząc się w dół na swoje wychodzone czarne tenisówki.
Usłyszała, że drzwi baru ponownie się otwierają, ale nie zwróciła na to uwagi i szła dalej przed siebie.
- Nie wiesz, że dorosłych traktuje się z szacunkiem? - usłyszała i odwróciła głowę, aby zobaczyć tego samego mężczyznę, który przed chwilą zatrzymał ją w środku. Szedł w jej kierunku szybkim krokiem. 
Charlotte nagle zrobiło się gorąco i spróbowała uciekać, ale w tym stanie nie miała szans.
Nagle coś przygniotło ją do muru i spocona dłoń ścisnęła jej szczękę. 
- Mam cię nauczyć? - poczuła w nozdrzach jego nieprzyjemny oddech. Próbowała go kopnąć, lub uderzyć, ale nie wychodziło jej to. W końcu poddała się i zamknęła oczy. Nie miała już siły, aby go chociaż słuchać, po prostu bezwładnie opierała się o ścianę i czekała, aż ją uwolni, powtarzając na zmianę "Puść mnie" i "Przepraszam".
Nagle poczuła, że mężczyzna w końcu się odsunął i bezwładnie osunęła się na ziemię głęboko oddychając. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła, jak jej napastnik teraz ciągnie za włosy blondynkę z baru, która patrzy na nią i coś krzyczy.
- Uciekaj! 
Charlie podniosła się najszybciej, jak mogła, aby nie upaść i zmusiła się do biegu. Na początku było to tylko marne powłóczenie nogami przytrzymując się czegoś co chwilę, aby nie upaść, ale gdy dziewczyna odnalazła odpowiedni rytm, truchtem dobiegła do skrzyżowania i skręciła w lewo.
Biegła tak jak najdalej. Gdy człowiek jest przestraszony, to odnajduje w sobie siłę do ucieczki, chociażby był w najgorszym stanie. Minęła dwa kolejne skrzyżowania i gdy stwierdziła, że już jest bezpiecznie, zatrzymała się i oparła o najbliższą latarnię uliczną. 
Jej oddech był płytki i zdecydowanie przyspieszony. Położyła prawą dłoń na klatce piersiowej i próbowała go wyrównać. 
Gdy wreszcie w miarę uspokoiła nie tylko swoje tętno, ale również emocje, jej uszu dobiegła muzyka. Zlokalizowała swoje położenie i stwierdziła, że dźwięki muszą dochodzić z Malezji, która znajdowała się tuż za rogiem. Odepchnęła się od latarni i ruszyła w tamtym kierunku, próbując utrzymać równowagę i nie przewrócić się na środku ulicy. 
Charlie wiedziała, że nie wpuszczą jej bez kolejki, więc posłusznie udała się na jej koniec, potykając się na krawężniku. O mały włos nie upadła, ale dostatecznie szybko złapała się ramienia jakiegoś chłopaka obok. Pokręciła głową, wymamrotała szybkie "przepraszam" i zajęła miejsce na końcu. Oparła się o ścianę, przetarła twarz dłonią i nagle zainteresował ją materiał jej koszuli.

***                                                                              

Jake nie czuł się dobrze w tym miejscu. Nie było to do niego podobne, ale po ostatnich wydarzeniach miał ochotę tylko siedzieć w domu i robić tam cokolwiek. Byle był sam. Zresztą to chyba było nawet lepsze dla otoczenia, ponieważ denerwowało go wszystko i wszyscy, przez co działał na nerwy osobom go otaczającym.
Chwycił z oparcia swoja skórzaną kurtkę i skierował się do wyjścia. Przekroczył próg i ucieszył się, że wziął coś dodatkowego do założenia na siebie, ponieważ ostatnie dni może i są upalne, ale gdy przychodzi wieczór nie jest już tak przyjemnie. 
Rozglądał się dookoła wsuwając ręce w rękawy. W kolejce do klubu stało około dwadzieścia osób, ale jego uwagę zwróciło coś innego. Na krawężniku siedziała ubrana w czerwoną koszulę w kratkę skulona dziewczęca postać z ciemnymi włosami. Znał tą koszulę. Wie, że wiele dziewczyn takie ma, ale w tym mieście istnieje chyba tylko jedna uszyta tak, że szwy na plecach tworzyły wzór wielkiego serca.
- Charlie? - zapytał, gdy podszedł bliżej. 
Dziewczyna podniosła głowę z kolan. Na jej nagich nogach była dokładnie widoczna gęsia skórka. Opuściła dom w szortach, nawet przez moment nie myśląc, że może być jej później zimno.
Char popatrzyła z dołu na chłopaka i szeroko się uśmiechnęła.
- Proszę, proszę. To przecież pan ja mam rację, wierzcie mi - powiedziała i zachichotała.
- Co ty tu robisz?
- Siedzę. Nie widać? - rozłożyła ręce podkreślając najbardziej oczywistą z możliwych odpowiedź. - Wyobraź sobie, że stałam w tej cholernej kolejce z pół godziny, a ci dwaj idioci w wejściu mnie nie wpuścili - wyciągnęła szyję i wręcz wykrzyczała ostatnie słowa tak, aby ochroniarze ją usłyszeli.
Chłopak spojrzał w stronę ubranych na czarno mężczyzn, którzy tylko wywrócili oczami, po czym skierował swój wzrok z powrotem na dziewczynę.
- Nie dziwię im się. Char ty jesteś totalnie schlana - stwierdził drastycznie.
- Wcale nie - zaprzeczyła oburzając się. - No, może tak troszeczkę - dodała po chwili rozkładając kciuk i palec wskazujący na odległość około dwóch centymetrów i mrużąc oczy.
- Chyba znamy różne definicje słowa 'troszeczkę'. Chodź, odwiozę cię do domu. - Pochylił się i objął ją ramieniem pomagając jej wstać z chodnika.
- Chodzenie jest takie beznadziejne - stwierdziła po chwiejnym pokonaniu trzech kroków. - Takie bezsensowne. Przecież tak dobrze mi się siedziało, dlaczego nie mogłam tam zostać? - spytała go z wyrzutem.
Chłopak tylko pokręcił głową, wziął ją na ręce i szybko pokonał odległość dzielącą ich od jego samochodu. Gdyby tego nie zrobił, droga ta zajęłaby im przynajmniej dwa razy więcej czasu. 
Posadził Charlotte na miejscu pasażera, po czym okrążył pojazd i wsiadł z drugiej strony.
- Możesz mi coś wytłumaczyć? - ponownie usłyszał głos dziewczyny, gdy wyjeżdżał z miejsca parkingowego.
- Zależy co - powiedział i popatrzył na nią z uśmiechem. Widok jej takiej był na prawdę śmieszny. Włosy miała dla wygody przerzucone na prawą stronę, a głowę oparła o szybę. Powieki coraz bardziej jej ciążyły i z trudem odpędzała od siebie sen. 
- Dlaczego wy wszyscy jesteście takimi sukinsynami? - zapytała. 
- Trudne pytanie - stwierdził drapiąc się po brodzie i koncentrując się na drodze.
- Ale na serio. Najpierw nas okłamujecie, manipulujecie nami, sprawiacie, że się w was zakochujemy, a później tak brutalnie zapominacie o naszym istnieniu, albo w inny sposób wbijacie nam igłę w serce. - Dziewczyna próbowała gestykulować, ale nie miała na to siły, ręce opadały jej w momencie, gdy je podniosła.
- Cóż.. - Jacob nie miał pojęcia, co jej odpowiedzieć. - Może robimy to podświadomie? Może nie wiemy, że was ranimy?
- Podświadomie ukrywacie przed nami, że jesteście handlujecie narkotykami? - prychnęła.
Chłopak popatrzył na nią ponownie.
- A więc o to chodzi - uśmiechnął się pod nosem widząc, jak na twarzy dziewczyny wyraźnie maluje się złość.
- Sama już nie wiem, o co chodzi - pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
- Charlie, jeżeli chodzi o Garreta
- Wiem, wiem - przerwała mu machając ręką. - Miałeś we wszystkim rację. To dupek. Nie warto się nim przejmować. Bla bla bla.
Jake się zaśmiał.
- Rozumiem, że nie muszę ci tłumaczyć tych pierdoł? - spytał skręcając w ulicę dziewczyny.
Char tylko pokiwała delikatnie głową z zamkniętymi oczami.
Jake wjechał na podjazd pod jej domem i zgasił silnik samochodu. Wyciągnął kluczyki ze stacyjki i spojrzał na Charlie. Z jego ust wydobył się chichot, gdy zauważył dziewczynę śpiącą na siedzeniu obok. Dosłownie przed chwilą jeszcze z nim rozmawiała.
Wysiadł z samochodu, przeszedł dookoła i otworzył drzwi od strony kierowcy. Westchnął kręcąc głową z uśmiechem, podłożył jedną rękę pod jej nogi, drugą w tym czasie obejmując jej plecy i wyciągnął ją z samochodu. Zamknął drzwi nogą i ruszył w stronę domu. 
Dziewczyna ułożyła wygodnie głowę na jego ramieniu i dokładnie w tym momencie stwierdził, że dobrze postąpił wychodząc dzisiaj z chłopakami do tego klubu. Gdyby został w domu, nie spotkałby Charlie. Nie rozmawiałby z nią i nie odwiózłby jej do domu. 
W tym momencie czuł się w pewnym sensie szczęśliwy.
Stanął przed drzwiami do domu Char i pociągnął za klamkę w nadziei, że ktoś jest w środku, lecz te się nie otworzyły.
Potrząsnął swoją brodą głowę dziewczyny spoczywającą na jego ramieniu.
- Hej, Śpiąca Królewno - uśmiechnął się, gdy ta zaczęła się kręcić w jego ramionach, jak małe dziecko, któremu przerywa się drzemkę. - Bez klucza nie wejdziemy - powiedział, gdy stwierdził, że jest dość świadoma.
Po kilku jękach i minach niezadowolenia niezdarnie wyciągnęła z kieszeni swój brelok z pęczkiem kluczy i podała go chłopakowi.
Drugi z kolei wszedł do zamka i Jake w końcu przekroczył próg zamykając za sobą drzwi.
Był już kiedyś w tym domu, więc od razu ruszył po schodach do pokoju dziewczyny. 
Wszedł do środka i położył ją na łóżku, a ta od razu wtopiła się w miękką poduszkę. Położył jej klucze na szafce nocnej, po czym ściągnął jej ze stóp czarne tenisówki i przykrył kołdrą.
Popatrzył na nią ostatni raz i pogłaskał ją po włosach. Gdy odwrócił się, aby odejść, poczuł, jak dziewczyna łapie go za rękę.
- Nie jedź do domu - wymamrotała. - Nie lubię być w domu sama. Zostań, proszę - patrzyła na niego teraz szeroko otwartymi oczami. - Możesz położyć się na kanapie w salonie. Tylko zostań.
Jacob zastanawiał się przez chwilę, po czym lekko się uśmiechnął.
- Będę na dole - powiedział i wyszedł z pokoju.






__________________________________________________________________________________________________________________

Wyrobiłam się! Jest 22:25 i jest jeszcze październik. Myślałam, że nie uda mi się dodać rozdziału w tym miesiącu, a tu proszę.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

KAŻDY komentarz dodaje motywacji. Pod ostatnim rozdziałem miałam ich 2, w tym jeden od przyjaciółki, więc się nie liczy.
O wiele łatwiej jest pisać, gdy się wie, że ktoś to czyta.
Nie każę wam pisać jakichś wylewnie długich komentarzy, ponieważ sama tego nie potrafię, ale chociaż jakąś buźkę wstawcie, czy coś. Proszę. O ile ktoś to czyta. Proszę.


12 komentarzy:

  1. ojojoj jakie to słodkie <3 pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest najlepsze opowiadanie jakie czytałam! Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam Jake'a <3 świetny rozdział, kiedy nowy?

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału !

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na http://creative-trailers.blogspot.com/, gdzie możesz zamówić zwiastun u Kadu. Zamów, a mam nadzieję, że tego nie pożałujesz. Pozdrawiam i przepraszam za SPAM! :)‎

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG zajebiste to opowiadanie. Znalazłam je parę dni temu,a teraz znalazłam czas żeby przeczytać... prawdę mówiąc...jest prawie 12, a jutro na 7 muszę wstać, a jeszcze nawet się nie umyłam. Moja sytuacja nie wygląda zbyt ciekawie, ale póki co nie żałuję (i nie pożałuję, chyba, że jutro przy wstawaniu xd). To opowiadanie jest CUDOWNE! Takie teraźniejsze. Fantastycznie ujęta problematyka nastolatków z XXI wieku. NORMALNIE MEGA! Także szybciutko dawaj nowy rozdział i doceń moje poświęcenie-jutro nie wstanę |będzie kiepsko -.-|
    Kocham <3

    Zapraszam do mnie, może cię zainteresuje :)
    http://desert-island-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń