środa, 15 maja 2013

007.

Każdy z nas miewa chwile słabości, zwątpienia. Chwile załamania.. Chwile, gdy mamy ochotę się poddać i stwierdzamy, że nic nam nie wychodzi, że jesteśmy do niczego. Chwile, gdy mamy ochotę po prostu położyć się na łóżku i nie wstawać kilka tygodni. Gdy mamy ochotę zniknąć, zaszyć się we własnym światku i nie wychodzić przez jakiś czas. Zostać sami, bo przecież wtedy "nikogo nie obchodzimy". Może się wydawać, że nie każdy taki jest, ale nie oszukujmy się, wszyscy w jakiś sposób jesteśmy tacy sami. Wszyscy chcemy wiedzieć, że kogoś obchodzimy, że mamy kogoś na kogo zawsze możemy liczyć. Wszyscy chcemy czuć się kochani, bezpieczni. I wszyscy miewamy takie chwile. Chcemy zniknąć, ale zapytajmy się: czy warto? Czy warto się cały czas nad sobą użalać? Co będziemy opowiadać później swoim wnukom? "Jak ja byłam młody/a to był taki miesiąc, że wcale nie wychodziłam z pokoju, bo stwierdziłam, że nie mam po co". NIE. Nie warto siedzieć bezczynnie i czekać, aż wszystko się ułoży. Jeśli coś w życiu Ci nie wychodzi to weź się w garść i to zmień! Zrób coś z sobą. Chwytaj dzień. Żyj chwilą. Przecież żyje się tylko raz, nie zmarnuj tego. Rób to na co masz ochotę i nie trać czasu na zastanawianie się 'co inni sobie pomyślą?'. Inni mają też własne życie, niech się zajmą nim, a jak ktoś będzie próbował się wtrącić do Twojego to zasadź mu porządnego tak zwanego kopa w tyłek i niech  się za przeproszeniem nie wpieprza. To jest Twoje życie. Twoje wybory. Twoje decyzje. Twoje chwile. Twoje przyszłe wspomnienia. Nikt nie ma prawa cię do niczego zmuszać, ani do niczego zniechęcać. Nikt nie ma prawa osądzać cię tylko dlatego, że korzystasz z młodości.
To jest TWOJE życie, nie zmarnuj go na użalaniu się nad sobą. Czerp z niego pełnymi garściami.

"Żyj tak, aby wstyd było opowiadać, ale przyjemnie wspominać."
_________________________________________________________

Garret z wielkim uśmiechem patrzył na Charlie śmiejącą się na huśtawce. Jakieś 10 minut temu wstąpili na plac zabaw w drodze do domu.
Wcześniej byli w KFC aby coś zjeść. Od kiedy wyszli ze szkoły nie przestawali się śmiać. Chociaż dopiero co się poznali chłopak wiedział, że ta dziewczyna jest niesamowita. Każda chwila spędzona wspólnie z nią napawała go szczęściem.
Dziewczyna nagle zeskoczyła z huśtawki i podeszła do niego.
- To co teraz robimy? - zapytał.
- Hmm.. szczerze powiedziawszy, to nie mam pojęcia - odpowiedziała i kolejny już raz wybuchnęła śmiechem, a chłopak jej zawtórował.
- Dobra, ale chodźmy już stąd, bo się jeszcze na serio w dzieciaka zamienisz.
Ruszyli w stronę furtki wciąż się śmiejąc.
- Wiesz co? - dziewczyna nagle przystanęła.
- Hym?
- Zawsze chciałam nauczyć się jeździć na deskorolce - powiedziała patrząc w stronę skateparku po drugiej stronie ulicy.
- No nie żartuj.
- Co?
- To ty nie umiesz? - spytał lekko zdziwiony.
- No nie. Jakbym umiała to bym nie chciała się nauczyć - powiedziała.
- Chodź - chłopak złapał ją za rękę i zaczął ciągnąć w stronę dobrze jej znanej ulicy.
- Gdzie?
- Idziemy po moją deskę. Nauczę cię jeździć - oznajmił.
Dziewczyna tylko się zaśmiała i ruszyła za nim.
Gerret wprowadził się do domu naprzeciwko jej. Cieszyła się z tego powodu. Chociaż poznała go dzisiejszego ranka, to już zdążyła stwierdzić, że ten chłopak nadaje się na przyjaciela. Szli mijając kolejne domy, a po około dziesięciu minutach byli już na swojej ulicy.
- To może ty idź po deskę, a ja skoczę do domu zostawić moją torbę? - zaproponowała dziewczyna.
- Spoko, za pięć minut będę tu czekał - odpowiedział uśmiechając się do niej.
Dziewczyna odwzajemniła gest i ruszyła przez ulicę w stronę swojego domu.

Pociągnęła za klamkę, aby sprawdzić czy może ktoś jest w środku. Drzwi się nie otworzyły, co znaczyło, że dom stoi pusty. Dziewczyna zaczęła grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu kluczy. Nie zajęło jej długo znalezienie srebrnego kółka, na którym wisiały cztery klucze i breloczek ze Statuą Wolności, który dostała od taty. Po rozwodzie zaczął dużo podróżować po Stanach i nie tylko.
Dziewczyna chwyciła odpowiedni klucz, włożyła go do zamka i otworzyła drzwi.
Po wejściu do środka od razu ruszyła na górę w stronę swojego pokoju. Włączyła wieżę stojącą przy drzwiach, w której tkwiła płyta MS MR, rzuciła torbę na łóżko i udała się do łazienki. Spojrzała w lustro po czym chwyciła jedną z gumek do włosów leżących na blacie i kołysząc się w rytmie "Dark Doo Wop" związała włosy w luźny kucyk z tyłu głowy.
Miała już wychodzić, ale przypomniała sobie jaka temperatura jest na zewnątrz. Pogoda w Barkins była strasznie zmienna. Rano było zimno i zbierało się na deszcz, a teraz słońce grzało, jakby był środek lata. Charlie podbiegła więc szybko do komody i wyciągnęła z niej dżinsowe szorty, które już po chwili znalazły się na jej ciele.
Wyjrzała przez okno i zobaczyła Garreta, wychodzącego ze swojego domu w szarej koszulce podkreślającej jego mięśnie. 'Kurde, on na serio jest przystojny' pomyślała i ruszyła na dół po drodze wyłączając muzykę.

Zasunęła drzwi odpowiednim kluczem i udała się w stronę chłopaka na desce odwzajemniając jego ogromny uśmiech.
- Gotowa? - spytał.
- Myślę, że tak.
Chłopak zeskoczył z deski i zaczekał, aż Charlie do niego dojdzie.
- Nie ma w tym nic trudnego. Wystarczy stanąć i odepchnąć się jedna nogą. Daj ręce - powiedział wyciągając dłonie nad stojąca między nimi deskorolką.
Dziewczyna zrobiła co kazał i powoli stanęła na desce. Lekko się zachwiała, ale szybko złapała równowagę.
- Teraz musisz się po prostu odepchnąć jedną nogą.
Charlie wzięła głęboki oddech i wykonała polecenie chłopaka, wciąż trzymając się go jedną ręką. Poczuła, jak kółka pod jej stopami poruszają się po chropowatej powierzchni.
- Zagnij lekko kolana. Będzie ci lepiej utrzymać równowagę - poinstruował ją Garret.
Dziewczyna odepchnęła się ponownie, tym razem trochę mocniej i puściła rękę chłopaka.
- Takie trudne? - spytał uśmiechając się.
- Ani trochę - powiedziała odwzajemniając uśmiech i odepchnęła się ponownie zostawiając Garreta za sobą.
Przejechała kawałek, po czym deska się zatrzymała i Charlie z niej zeszła.
- Wracaj tu - usłyszała głos chłopaka za sobą.
- Już się stęskniłeś? - odpowiedziała żartobliwie, na co ten się zaśmiał.
Char ponownie stanęła na desce i ruszyła w stronę kolegi. Jechała z coraz szybszą prędkością.
- Jak się zatrzymać? - krzyknęła do niego, gdy była coraz bliżej.
- Po prostu zestaw jedną nogę.
- Boję się - odpowiedziała i chłopak zaczął się głośno śmiać. - To nie jest śmieszne Garret! Zaraz się wywalę, zrób coś! - krzyczała próbując powstrzymać własny śmiech i z coraz szybszą prędkością zbliżając się do chłopaka.
- Okej, okej, ja cię zatrzymam - powiedział przez śmiech. - Po prostu staraj się jechać prosto.
- A niby jak mam skręcić? Garret ja nie umiem!
Zanim skończyła wymawiać te słowa, chłopak złapał ją za ramię i odruchowo zeskoczyła z deski chwiejąc się.
- Nie zabij mi się na pierwszej lekcji - powiedział Garret przyciągając ją bliżej, aby nie upadła.
Charlie oparła dłoń na jego doskonale wyrzeźbionym ramieniu aby złapać równowagę. Dopiero teraz, gdy stali tak blisko siebie zauważyła, że jest wyższy od niej o głowę.
Podniosła wzrok, aby zobaczyć jego różowe usta ułożone w figlarny uśmieszek oraz jasno-brązowe oczy. Był przystojny, nawet bardzo, ale mimo wszystko w tej chwili Char pomyślała o tym, co by było gdyby to był Jake. 'Cholera, musisz przestać dziewczyno' skarciła się w myślach.
- Ymm.. Postaram się - powiedziała starając się uśmiechnąć, odwracając wzrok i odsuwając się powoli od chłopaka. Musiała przyznać, że czuła się troszkę niekomfortowo w tej sytuacji.
Niezręczną chwilę przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Dziewczyna szybko wyciągnęła telefon i odczytała treść. Była to data i adres. Nie musiała się zastanawiać, dokładnie wiedziała o co chodzi.
- Wygląda na to, że w piątek idziesz na swoją pierwszą imprezę w tym mieście - poinformowała chłopaka z wielkim uśmiechem na twarzy i schowała telefon do kieszeni.

***

Cass wysłała wiadomość do Charlie zbiegając po schodach, aby otworzyć drzwi.
Matki nie było. Znowu. Pewnie siedzi w jakimś tanim barze i żłopie piwo. Wróci późnym wieczorem albo wcale. Cassandra wolała tą drugą opcję. Przynajmniej nie musiałaby słuchać jej wrzeszczenia o tym, jak bardzo złą jest córką. 
- Już idę! - krzyknęła gdy ponownie usłyszała pukanie.
Kilka sekund później otworzyła drzwi, aby ujrzeć w nich mężczyznę. Był koło czterdziestki, ale świetnie się trzymał. Miał ciemne włosy, które w niektórych miejscach siwiały. Miał na sobie spodnie w kolorze khaki i szarą przylegającą bluzkę z długimi rękawami podwiniętymi do łokci. Zdecydowanie wyglądał na człowieka, któremu się dobrze powodzi w życiu.
Nie zajęło jej długo zastanawianie się, kim była ta osoba. Doskonale ją znała. Zmienił się odkąd ostatni raz go widziała. Cóż, w końcu było to ponad 6 lat temu.
- Czego chcesz? - spytała nadal w szoku nie chcąc okazywać swoich emocji.
- Porozmawiać - odpowiedział. - Mogę wejść?
- O czym chcesz porozmawiać? - zadała kolejne pytanie oschłym tonem wciąż stojąc w drzwiach.
- Cassie, jestem twoim tatą.. - westchnął mężczyzna.
- Doskonale to udowodniłeś zostawiając mnie jako dziesięciolatkę z matką pijaczką - wytknęła mu i poczuła, że do jej oczu napływają łzy, których nie mogła teraz uwolnić.
- Chciałem się z tobą skontaktować. Próbowałem, ale nie mogłem się dodzwonić. Matka zmieniła numer? 
- To nie zmienia faktu, że mogłeś przyjechać.
- Byłem w Anglii. Nie mogłem od tak wszystkiego rzucić, rozkręcałem firmę z kolegą. Byłem tu kilka razy, ale nigdy cię nie zastałem. Tylko pijaną Rose, która się na mnie za każdym razem darła i zabraniała jakichkolwiek kontaktów z tobą.
- Mogłeś mnie złapać pod szkołą skoro już tu byłeś.
- Właśnie nie mogłem. Byłem cały czas zabiegany, od sześciu lat nie spędziłem w tym miasteczku więcej niż jedną noc.
Cass stała jak wryta, słuchała jego tłumaczeń i zastanawiała się, po co tak naprawdę dzisiaj przyszedł.
- Więc dzisiaj udało ci się mnie złapać. I co teraz? - spytała oschle czując, że jej dłonie zaczynają się trząść. - Porozmawiasz ze mną chwilę i z powrotem polecisz do Europy? Nie widzę sensu w tych odwiedzinach skoro za chwilę musisz wracać.
- Nie muszę wracać. Jestem w Seattle od pięciu dni i zostaję. 
- Na ile?
- Rok, pięć lat, siedem.. Nie wiem dokładnie. To zależy od tego czy interes tutaj wypali, ale mimo wszystko ja nie chcę już wyjeżdżać. Nie chcę cię już zostawiać.
Dziewczyna nie wiedziała, czy ma mu wierzyć, ale po tych słowach poczuła jak po jej policzku spływa pojedyncza łza.
- Wiem, że było ci ciężko - ciągnął. - Nie chciałem, żeby tak wyszło. Proszę cię daj mi szansę.
Cass wytarła szybko policzek rękawem swojej czerwonej bluzy, wzięła głęboki oddech i spróbowała opanować emocje.
- I niby co chcesz teraz zrobić? - wyrzuciła z siebie.
- Chcę zabrać cię od twojej matki. Nie chcę, abyś się z nią męczyła.
- To, czy się z nią męczę jest moim problemem, z którym sama potrafię sobie poradzić - krzyknęła, gotowa zatrzasnąć drzwi, ale silna ręka jej ojca je zatrzymała.
- Cass proszę.. - westchnął.
- Nie, tato. Mogłeś pomyśleć wcześniej.
- Cass ja się nie poddam. Będę cię błagał o przebaczenie do skutku.
- Trochę ci to zajmie - powiedziała i z całej siły zamknęła drzwi zasuwając je szybko na klucz, po czym mocno przywarła do nich plecami.
Serce kołatało jej w piersi, a myśli wirowały w jej głowie, jak na karuzeli. Czy on na serio myśli, że zjawi się po sześciu latach i wszystko będzie okej? Ona ma mu teraz dać szansę? Szansę na co? Przecież skoro jest taki zabiegany, to wątpliwe jest to, że będzie miał dla niej choć trochę czasu.
Cass wyjrzała za okno znajdujące się obok i zobaczyła ojca kierującego się w stronę furtki.
Co jak co, ale akurat jego odwiedzin się nie spodziewała. Nie miała pojęcia co ma zrobić czy powiedzieć. Spanikowała i mu po prostu wygarnęła to, co jej przyszło na myśl. No bo przecież nie mogła go tak o zaprosić na kawę i ciastko po tym, jak zjawił się bez zapowiedzi po tak długim okresie. Ciekawe co on w ogóle robił przez cały ten czas. Jakaś firma? O co tu chodzi? Przecież on nigdy się tak nie ubierał, nigdy tak nie wyglądał.
Dziewczyna poczuła, że jej ręce coraz bardziej się trzęsą. Weszła do kuchni, chwyciła szklankę i nalała do niej wody.
'Uspokój się Cass. Opanuj się' powtarzała w myślach przełykając wodę.
No i co ona ma teraz zrobić? Ma go przyjąć z powrotem do swojego życia?
'Wdech i wydech. Wdech i wydech' dziewczyna wyprostowała się i ruszyła w stronę drzwi, aby wyjść na spacer i zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Potrzebowała to wszystko na spokojnie przemyśleć.

***

- Do widzenia Garret - powtórzyła Charlie śmiejąc się i powoli zamykając drzwi.
- Okej, do jutra - odpowiedział brunet wzdychając  i odwracając się w stronę ulicy.
Char ściągnęła buty i poszła do kuchni.
- Co to za chłopak? - spytała jej mama z uśmiechem na twarzy czytając gazetę.
- Nasz nowy sąsiad. Nazywa się Garret i jest w moim wieku - odpowiedziała dziewczyna wyciągając sok pomarańczowy z lodówki i nalewając sobie do szklanki.
- Widziałam was w skateparku, gdy wracałam z pracy. Wyglądałaś, jakbyś się dobrze bawiła.
- Bo tak było - odparła uśmiechając się i biorąc łyk soku.
- Jest przystojny - stwierdziła po chwili mama odrywając wzrok od czytanego artykułu i patrząc na córkę z jeszcze większym uśmiechem niż przedtem.
- Maamoo - Char przeciągnęła wyraz ruszając w stronę drzwi na korytarz.
- No co? Tylko mówię.
- Wiem, wiem - powiedziała dziewczyna przekraczając próg.
- Kocham cię! - usłyszała jeszcze krzyknięcie swojej mamy gdy była już na schodach.
- Ja ciebie też! - odkrzyknęła z uśmiechem kierując się w stronę swojego pokoju.
Charlotte zamknęła drzwi, postawiła szklankę z sokiem na szafce nocnej i padła plecami na łóżko. Zaczęła rozmyślać z uśmiechem na twarzy. Myślała o dzisiejszym dniu, o Garrecie i o tym jak fajnie spędziła dzisiaj czas. Oczywiście towarzyszyły jej też myśli o Jake'u. Prawdopodobnie tych było najwięcej, ale nie przejmowała się tym. Teraz skupiała się na pozytywnych aspektach jej życia i nie chciała tego psuć.




_____________________________________________________________________________________________________

Więc macie kolejny rozdział.
Wiem, że jest do dupy, więc poproszę tylko:

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

dziękuję.

6 komentarzy:

  1. Głupoty gadasz, rozdział jeden z lepszych , jest super i czekam na nn :) xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Ajajajaj. Cudowny wątek Charlie i Garret'a !!! Szybko pisz następny :D
    //dramiones-stories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale nie jest tak źle jak ci się wydaje, jest wręcz bardzo dobrze :)
    Czekam na dalszy rozwój akcji :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, jezuu <33 Ubóstwiam ten blog, na prawdę strasznie mi się spodobał :) Fajnie że rozdział jest w miare długi i zawiera dużo szczegółów :D Czekam na kolejny i życzę dużo weny :*

    http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kotku, jest niesamowity.Nie rozumiem ludzi którzy nie mogą ci skomentować posta.Masz wielki talent, powinnaś mieć dużo czytelników i obserwujących.Niestety nie chce im się dodać zwykłego komentarza..

    kocham Cię!

    LOLA

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jest do dupy!
    Jest genialny <3


    Zapraszam Cię też na mojego bloga. :)
    danger-feel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń